sobota, 2 grudnia 2017

- 3.9 -

Stała przed wysokim lustrem, kolejny raz wodząc wzrokiem po swoim odbiciu. Przymknęła na moment powieki i wzięła głęboki wdech. Gdy je uniosła, uśmiechnęła się delikatnie.
– Denerwujesz się? – Leksi patrzyła wprost w lustrzane oczy Aksel.
– Nie. – Usta kobiety rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. – Tego chciałam.
– Ale wiesz, jeśli zmienisz zdanie, bo jeszcze możesz, to zabiorę cię stąd.
– Nie zmienię zdania, ale dziękuję. – Zaczerpnęła głęboko do płuc powietrze, po czym wypuściła je powoli. Odwracając się, chwyciła ze stolika bukiecik białych frezji. – Zostawisz mnie samą? Za chwilę zejdę.
– Oczywiście. – Anielica skinęła głową i niemal bezszelestnie opuściła pokój.
Aksel przymknęła powieki, a wspomnienia zalały jej umysł jak śnieżna lawina. Powróciły do niej zarówno te dobre chwile, w których czuła się naprawdę szczęśliwa, ale i te, kiedy bała się o własne życie, a wszystko to za sprawą jednego mężczyzny. Te kilkanaście miesięcy temu, gdyby ktoś zapytał ją o to, czy byłaby zdolna pokochać Lucyfera – roześmiałaby mu się w twarz. Jednak w obecnej sytuacji, gdy stała pośrodku pokoju w białej sukience, nie wyobrażała sobie życia bez niego.
Uniosła powieki i, wstrzymując oddech, ruszyła w kierunku drzwi. Wiedziała, że podobałaby się Lucyferowi nawet w worku, jednak niepokoiła się, jak zareaguje na nią w bieli. A może zaczęła się denerwować, że on zmieni zdanie i ją odtrąci? Mimo że była pewna jego uczuć, to jednak złośliwy głosik w jej głowie twierdził, że ona na niego nie zasługiwała.
Z coraz szybciej bijącym sercem dotarła do schodów, po czym ostrożnie po nich zeszła. Zatrzymała się na samym dole i dała sobie kilka chwil na wyrównanie oddechu, co okazało się niezwykle trudne, a ostatecznie niewykonalne. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w nerwowym rytmie. Przełknęła z trudem ślinę, bo nagle zaschło jej w ustach, a gardło ścisnęło boleśnie. Jej oczy zalśniły od łez w nich się zbierających i nie potrafiła wykonać kroku naprzód.
Przez jej myśl nawet przemknęło, aby zawołać Leksi. Anielica zabrałaby ją stąd bez wahania, nawet jeśli naraziłaby się tym Lucyferowi, ale czy on faktycznie miałby jej to za złe? Cierpiałby. Ucieczka sprzed ołtarza zawsze boli – niezależnie od gatunku.
Aksel zamrugała kilkukrotnie i wciągnęła gwałtownie powietrze przez usta, a jej spojrzenie utkwiło w pierścionku, który zastąpił ten zrobiony na szybko z druciku wyciągniętego z abażura. Uśmiechnęła się na wspomnienie tamtej chwili, a znamię przyjemnie zamrowiło.
Podniosła wzrok i postąpiła do przodu, a drzwi po prostu się przed nią otworzyły. W chwili, gdy napotkała spojrzenie Lucyfera, wszelkie obawy zniknęły zastąpione przez spokój i pewność.
– Pięknie wyglądasz – powiedział, pochylając się w jej stronę i delikatnie muskając ustami jej policzek. – Zresztą jak zwykle.
– Może szef sobie odpuścić? – Theodor poruszył się niespokojnie, a wzrokiem przez chwilę błądził po suficie. – Skończmy to już, zanim nas tu coś trafi.
– Nawet nie zaczęliśmy. – Aksel zaśmiała się cicho. – I wiem, że nie czujesz się tu najlepiej, ale dla mnie to naprawdę ważne, żebyś był z nami.
Demon w milczeniu skinął głową i poprawił marynarkę, a Aksel w podziękowaniu posłała mu uroczy uśmiech, który nieśmiało odwzajemnił. Nawet sam Lucyfer wiedział, że jego podwładny znosił obecność Michała i Leksiany tylko ze względu na jego narzeczoną. Zachowanie Theodora względem Aksel było kolejnym dowodem na to, że ona pobudzała w każdej istocie to, co dobre.
– Dobrze – zaczął anioł i zaplótł palce dłoni przed sobą. – Zebraliśmy się tutaj wszyscy, aby być świadkami ślubowania tych dwojga...
Aksel zmarszczyła delikatnie czoło na słowa Michała, a jeszcze większą dezorientację poczuła, gdy spojrzała na Lucyfera, który uśmiechał się półgębkiem.
Obejrzała się przez ramię, a oddech uwiązł jej w płucach. Spoglądała po licznych twarzach i nie dowierzała. Z każdą kolejną sekundą w salonie pojawiało się więcej aniołów. Wśród nich nawet dostrzegła Wasi i Lunę, które stały obok siebie i zgodnie pomachały jej na przywitanie.
Zwróciła pytające spojrzenie na Lucyfera, który wzruszył niedbale ramionami.
– Mam liczną rodzinę. – Uśmiechnął się do niej w niemal chłopięcy sposób, a po chwili jego wzrok spoczął na aniołach, które pojawiły się za Michałem i skinął im nieznacznie.
– Jak wszyscy wiemy, oboje przeszli długą i wyboistą drogę, aby móc być razem. Niektórzy twierdzili, że oni nie mieli prawa się w sobie zakochać, że on go nie miał. – Archanioł spojrzał wymownie na Lucyfera, ale gdy ten już otwierał usta, przeniósł spojrzenie na Aksel i kontynuował. – Ona jednak pokazała, że się mylili. To właśnie ich miłość ocaliła nas wszystkich. Dlatego chciałbym, abyśmy wspólnie wysłuchali ich ślubowania.
– Światłości ma – zaczął, jak to miał w zwyczaju. Wyciągnął z jej rąk bukiet, podał go Leksianie i ujął dłonie ukochanej. – Zobaczyłaś we mnie kogoś więcej, niż tylko upadłego anioła, który odwrócił się od swego Ojca. Dostrzegłaś we mnie dobroć, choć sam nie sądziłem, że ona we mnie gdzieś jeszcze jest. Dałaś mi nadzieję na szczęście, obdarzyłaś uczuciem, o które nie śmiałem prosić. Jesteś światłem dla mojej duszy, miłością mojego istnienia. Przysięgam cię kochać i szanować, być wiernym i uczciwym, boś ty jest moją jedyną wybranką w Niebiosach, Otchłani i na Ziemi.
Lucyfer przyjął od Michała złotą obrączkę i ostrożnie wsunął ją na palec Aksel. Po chwili to ona chwyciła dłonie mężczyzny, jednocześnie robiąc głęboki wdech.
– Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, nie wierzyłam w twoje istnienie, ale to właśnie ty mnie chroniłeś. Otworzyłeś się przede mną, choć sam nie dowierzałeś, że to zrobiłeś. – Uśmiechnęła się do niego i zamrugała kilka razy, aby powstrzymać napływające do oczu łzy. – Byłeś przy mnie, gdy tego potrzebowałam i usuwałeś się w cień, gdy nie chciałam cię obok, ale czuwałeś nade mną, nawet jeśli o tym nie wiedziałam. Zawsze patrzysz na mnie tak, jakby nikt poza mną nie istniał. Jesteś moim aniołem stróżem. Przysięgam cię kochać i szanować, być wierną i uczciwą, boś ty jest moim jedynym wybrankiem w Niebiosach, Otchłani i na Ziemi.
Po tych słowach Aksel wzięła obrączkę od Michała i wsunęła ją na palec Lucyfera. Uśmiechnęła się, gdy na złocie pojawiły się enochiańskie symbole świadczące o złożonej przysiędze. Uniosła lekko głowę, chcąc spojrzeć w oczy mężczyzny, a wtedy on po prostu się pochylił i złożył na jej wargach pocałunek, który z przyjemnością odwzajemniła.
Michał odchrząknął, zwracając tym na siebie uwagę zakochanych.
– Przysięga została przyjęta i od tej chwili jesteście jednością w Niebiosach, Otchłani i na Ziemi. – Anioł ucałował policzek Aksel i wyciągnął dłoń w stronę Lucyfera. – Cieszę się, że nie zmienił zdania i faktycznie coś nas nie trafiło.
Theodor prychnął i nerwowo rozejrzał się dookoła. Poprawił kołnierzyk przy białej koszuli, ale i tak wyglądał, jakby miało zabraknąć mu powietrza. Zamrugał zaskoczony, gdy Aksel bez ostrzeżenia znalazła się przed nim i go po prostu przytuliła.
– Dziękuję, że wytrzymałeś. Możesz iść, nie będziemy mieć do ciebie pretensji.
– Dzięki. – Demon skinął sztywno jej i Lucyferowi, po czym odwrócił się i dosłownie przepchnął między aniołami.
Przez następną godzinę oboje przyjmowali gratulacje. Jedni pojawili się dla Lucyfera, bo zawsze wierzyli, że miał w sobie dobro, a inni zwyczajnie byli ciekawi co, to za wyjątkowa dusza, która pokonała Samaela. Ale nie miało to znaczenia ani dla Aksel, ani dla Lucyfera. Dla nich liczyło się tylko to, że ich związek został w pełni zaakceptowany.

***

Krążyła po pokoju z zaplecionymi rękoma na piersi. Wpatrywała się w swoje stopy, gdy te przy każdym kolejnym kroku zapadały się w miękki materiał dywanu. Znów poderwała głowę i przez kilka chwil wpatrywała się w drzwi, ale nikt przez nie nie wszedł, a kroki, które wydawało jej się, że słyszała, ucichły. Westchnęła poirytowana i podeszła do okna.
Nie miała pewności, ile czasu spędziła, wpatrując się w gwieździste niebo, ale zdawało się, iż zbyt długo, bo na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Odruchowo potarła ramiona, żeby się nieco rozgrzać, a gdy to nie pomogło, sięgnęła po szlafrok z fotela.
– Już jestem. – Drzwi sypialni się otworzyły, a w progu stanął Lucyfer, który przekrzywił delikatnie głowę, przyglądając się ukochanej. – Jesteś zła?
– Dziwisz się? – Zacisnęła zęby, wbijając w niego gniewne spojrzenie.
– Przepraszam, ale przeciągnęło się trochę. – Ruszył w stronę Aksel, po drodze ściągając marynarkę i odrzucając ją na stojący w kącie fotel.
– To nie jest dobre wytłumaczenie – odburknęła, cofając się o kilka kroków. – Z nimi możesz spotkać się zawsze, a dziś był nasz ślub. Wystroiłam się i czekałam na ciebie jak idiotka, a ty...
– Jestem tu. – Nim zdążyła się odsunąć, pochwycił ją w swoje ramiona. – Wyglądasz cudownie. I teraz, i wtedy.
– Myślisz, że mnie pocałujesz i ci tak po prostu wybaczę? – zapytała, gdy oderwał się od jej ust.
– Dokładnie tak. – Uśmiechnął się łobuzersko, a dłońmi przeciągnął po ramionach i zsunął z nich materiał.
Gdy szlafrok upadł na podłogę, do Aksel dotarło, że nawet nie zauważyła, kiedy mężczyzna rozwiązał pasek, którym się przewiązała. Jeszcze przez chwilę próbowała się wyswobodzić z jego objęć, ale gdy znów całował ją zachłannie, po prostu poddała się namiętności, która tliła się w nich obojgu.
Oddawała mu pocałunki z takim samym zaangażowaniem, z jakim je otrzymywała. Palcami błądziła po jego ciele, odpinając guziki koszuli, aż w końcu czarny materiał wylądował u jej stóp.
– Kocham cię – wyszeptał, odsuwając się kilka centymetrów, aby móc spojrzeć jej w oczy. – Całym sobą. Musisz o tym wiedzieć.
– Wiem. – Uśmiechnęła się szeroko i, zarzucając mu ręce na szyję, znów zaczęła całować.

1 komentarz:

  1. Nie no, muszę od tego zacząć: ahaha, postawa Theodora <3 I jeszcze Michał dojechał tym, że jednak dobrze, że nic ich wszystkich nie trafiło. Kocham Cię za to, naprawdę. Zresztą reakcja demona na końcu, kiedy tak w pośpiechu się ewakuował, kojarzy mi się tylko z jednym: Theodor się odmeldowuje [KLIK] :'DDD Swoją drogą, brawa dla Aksel, że w ogóle zdołała go przekonać do tego ślubu.
    Okej, już mi lepiej. To teraz do rzeczy, bo cuda się tutaj dzieją ^^
    Nic w tym dziwnego, że Aksel miała wątpliwości. To chyba naturalne, by denerwować się w takim dniu. Na początku zawsze tak jest, ale to tylko głupie myślenie, bo oboje kochają się tak bardzo, że jakoś nie wyobrażam sobie, by ślub przerósł ich na tyle, żeby próbowali uciekać ^^
    Te przysięgi były urocze <3 Uwielbiam, kiedy Lucyfer nazywa ją swoją światłością. Ogólnie rozpływam się nad nimi, wiec ten rozdział absolutnie przypadł mi do gustu. Dużo emocji z nutką humoru w tle, co po prostu u Ciebie uwielbiam :D
    No i końcówka... Życie z Lucyferem będzie trudne, ale dobrze wiedziała na co się pisze. Zresztą jego praca od teraz jest bardziej pozytywna, nie? To już nie jest okrutny diabeł, którego należy się obawiać, chociaż... ;>
    No i "liczna rodzina". Mhm, tak troszeczkę :D

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń