piątek, 5 sierpnia 2016

- 1.3 -

Obudził ją szczęk zamka. Światło znów się zapaliło i do środka wszedł Theodor z innym mężczyzną, wnosząc stolik, a po chwili dwa krzesła.
Aksel próbowała dojść do siebie po przebudzeniu i rozeznać się w sytuacji. Jej wzrok przykuła rozcięta warga i podbite oko Theodora. W duchu się uśmiechnęła, bo wiedziała, że to było za nią, ale jednocześnie przeszył ją dreszcz strachu na myśl, że z brunetem nie ma żartów. Z krótkiego rozmyślania wyrwało ją nadejście właśnie jego. Usiadł na krześle plecami do drzwi, a przed sobą położył brązową teczkę.
Theodorze – wypowiedział jego imię w taki sposób, że ten, kłaniając się w pas, odwrócił się na pięcie i niemal wybiegł z pomieszczenia. – A ty siadaj. – Wskazał podbródkiem na wolne krzesło.
– To musi być jakaś pomyłka. Nic nie mam, niczego nie wiem... Proszę, wypuść mnie. Nikomu nic nie powiem. – Wszystko to mówiła na jednym wydechu, z ogromnym wysiłkiem powstrzymując napływające do oczu łzy.
– Już mówiłem, to nie pomyłka. – Spojrzał na nią spod byka. – Siadaj.
Dziewczyna usiadła posłusznie na krześle, ale nie ośmieliła się na niego spojrzeć. Wpatrywała się w swoje dłonie zaplecione na kolanach i co chwilę pociągała nosem. Gdy brunet otworzył teczkę, ona zobaczyła tam swoje zdjęcie z akt studenckich. Przełknęła z trudem ślinę i podniosła na niego przerażone spojrzenie.
– Czego ode mnie chcesz?
– Odpowiedzi. Jak zabić mojego brata?
Otworzyła szeroko oczy i usta w niemym zdziwieniu.
Ale ja nie wiem... Nie znam twojego brata... Nie wiem, kim ty jesteś – wyjąkała.
Mężczyzna prześlizgnął po niej spojrzeniem, a następnie zabębnił długimi palcami o blat stolika.
Och... Moja droga, na pewno wiesz, kim jestem. – Uśmiechnął się z niebezpieczną iskierką w oku.
Uwielbiał ten moment. Ta chwila strachu, która przeradzała się w panikę, gdy ludzie dowiadywali się, kim był. Splótł palce przed sobą i delikatnie nachylił się w stronę Aksel.
– Na imię mi Lucyfer, Książę Ciemności.
Dziewczyna zaśmiała się nerwowo, ale on wcale nie wyglądał na żartującego, sprawiał wrażenie śmiertelnie poważnego.
– Ten Lucyfer? Chcesz powiedzieć, że jesteś diabłem? – Skinął tylko przytakująco głową, na co ona swoją potrząsnęła. – Nie. Może jesteś psychopatą, który się za takiego uważa, ale diabła nie ma. Ja w niego nie wierzę.
To, że w coś nie wierzysz, wcale nie oznacza, że nie istnieje. – Po tych słowach jego oczy stały się czarne. Odskoczyła pod ścianę z krzykiem. Gdy mrugnął, znów zobaczyła białko i granatową tęczówkę. Uśmiechnął się z zadowoleniem. Nie znęcał się nad ludźmi, wystarczająco sami się krzywdzili, ale czasami lubił ten dreszczyk, gdy krzyczeli na jego widok. Odchrząknął i zaczął przeglądać kartki z teczki.
Więc, Aksel... istnieję, mimo że we mnie nie wierzysz. Hmmm... Z tego, co widzę, to nie byłaś ochrzczona, więc pewnie w Niego też nie wierzysz? – Wskazał palcem w górę.
Nie – wyszeptała, z ledwością wydobywając z siebie głos.
– Ale słyszałaś o mnie. – Zanim zdążyła się odezwać, ciągnął dalej. – Oczywiście, że słyszałaś. Wszyscy słyszeli. A co wiesz o moim bracie? Usiądź.
Podeszła powoli do krzesła. Nie chciała siadać, ale wolała go nie rozzłościć. Chociaż z początku miała go za wariata, to intuicja podpowiadała jej, że mówi prawdę. I że jest śmiertelnie niebezpieczny.
Nie wiem, jak zabija się archanioły – powiedziała to tak cicho, że prawie sama siebie nie słyszała, ale on usłyszał doskonale. Przechylił głowę i zmarszczył brwi.
– Hmm... Tylko nie chodzi mi o żadnego z TYCH braci. – Przy słowie „tych” w powietrzu zrobił znak cudzysłowu. – Pytam o Samaela.
– Samael to przecież diabeł. To przecież... ty.
Hmm... – Mężczyzna zadudnił znów palcami o blat. – Kierujesz się tymi chrześcijańskimi bajkami, ale prawda jest zupełnie inna, bardziej skomplikowana. Jednak nieważne jest to, co o nim wiesz. Interesuje mnie tylko, jak go unicestwić.
Nie wiem. – Zaczęła płakać. – Naprawdę nie wiem. Wypuść mnie. Proszę.
Jeśli cię wypuszczę, to Samael cię znajdzie, wtedy to on będzie miał przewagę, a nie mogę sobie na to pozwolić. Ta wojna trwa zbyt długo. Masz dwa wyjścia. Powiesz mi, jak go zabić, albo to ja zabiję ciebie.
Aksel przełknęła gorzkie łzy. Panika ogarnęła całej jej ciało. To nie mogło być prawdą, to musiał być zły sen. Tak, zaraz się obudzi i będzie w swoim łóżku, w akademiku.
– Nie wiem – wydusiła pomiędzy kolejnymi szlochami. – Nie wierzę ani w piekło, ani niebo, więc dlaczego miałabym wiedzieć, jak pokonać jednego z was? Nawet nie wiem, czy moi rodzice byli wierzący.
Tak. – Lucyfer przesunął kilka kartek. – Ale byli raczej zwykli, przeciętni. Nie wyróżniali się w żadną stronę. Zginęli, gdy miałaś dwa lata? – Przeglądał dalej i informował ją o jej własnym życiu. – Byłaś w domu dziecka, w kilku rodzinach zastępczych. O dziwo nie skończyłaś źle, jak to niektóre duszyczki z takim startem. Ukończyłaś szkołę, poszłaś na studia. Nawet nie tańczyłaś na rurze, żeby na nie zarobić, dostałaś stypendium. Brawo. Nieskalana dusza, ale bądźmy szczerzy, nic mi to nie daje, skoro nic nie wiesz.
Lucyfer wstał, na co Aksel zaniosła się jeszcze większym płaczem niż poprzednio.
Proszę, chcę żyć. Jeśli to nie pomyłka, to się dowiem, jak to zrobić, tylko proszę, nie krzywdź mnie...
Odwrócił się od drzwi i przyglądał się jej przez chwilę spod przymrużonych powiek, po czym bez słowa wyszedł.
Aksel nie miała zielonego pojęcia, co robić i co ma mu powiedzieć. Grała na zwłokę. Miała nadzieję, że dzięki temu zyska choć trochę czasu. Może udałoby się jej uciec. Ona nie wiedziała za wiele o aniołach i demonach. Tylko tyle, co usłyszała od Leksi, gdy ta pisała swoją pracę na zaliczenie. Jej przyjaciółka pochodziła z bardzo wierzącej rodziny, do tego przez ostatnie pół roku ślęczała nad książkami o tematyce religijnej. Ona na pewno wiedziałaby, co trzeba zrobić. Obudziła się w niej iskierka nadziei. Leksi! Zostawiła jej kartkę, że wróci. Co prawda nie wiedziała, ile czasu minęło od jej zniknięcia, ale współlokatorka na pewno już jej szuka. Musi zostać przy życiu do momentu, aż jej nie znajdą.

1 komentarz:

  1. Ha, Therodor oberwał. Cóż, Lucyfera się nie drażni (cieszyłam się jak głupia, kiedy się przedstawił <3), zresztą widać, że dziewczyna jest mu potrzebna. W zasadzie powiedziałabym, że sam Książe Ciemności zabiłby ją, jeśli pojawiłaby się taka konieczność, ale nikomu innemu tknąć nie pozwoli. Ciekawa sprawa, tym bardziej że po rozmowie widać, że Aksel nic nie wie… Teoretycznie, bo mam wrażenie, że odpowiedzi jak zwykle kryją się w przeszłości.
    Z drugiej strony, może to jednak pomyłka? Myśli o współlokatorce, która jest wierząca, więc może jednak chodziło o Leksi. Cholera wie, ale jedno jest pewne – dziewczyna ma przerąbane :’) Swoją drogą, jest bardzo zdesperowana, a ja mam wrażenie, że Lucyfer przystanie na jej propozycję. Nie wiem cóż to za wojna, ale biedna Aksel właśnie została wplątana w coś wielkiego. Skoro powinna wiedzieć w jaki sposób zabić samego Samaela, faktycznie może okazać się kluczem – do zakończenia wojny. Pytanie tylko, co stanie się z ludźmi, kiedy jedna ze stron przejmie kontrolę.
    Cóż, kontynuując komentarzowy spam, idę dalej. Dzisiaj będziesz miała mnie dość =P

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń