Niepotrzebnie
dałam namówić się na tą imprezę – to była jej pierwsza
myśl, gdy, podtrzymując się ściany, dotarła do drzwi łazienki.
Będąc w środku, próbowała opanować mdłości, ale na niewiele
się to zdało. Już po chwili klęczała na beżowym dywaniku,
obejmując porcelanowy sedes. Wyprostowała się, żeby wziąć
oddech między kolejnymi falami wymiocin. W końcu skończyła,
wstała na chwiejnych nogach i drżącą dłonią nacisnęła
spłuczkę. Przepłukała usta wodą i przyglądała się swojemu
odbiciu. Łzy rozmazały tusz do rzęs. Uśmiechnęła się krzywo i
zaczęła wycierać czarne smugi spod oczu. Spojrzała na swoje
odbicie i z krzykiem upadła na podłogę.
Nie
widziała tam siebie, tylko coś potwornego. To miało poparzoną
twarz, miejscami brakowało skóry, tęczówka i białko oczu były
czarne, a na głowie sterczało kilka siwych kęp włosów.
Siedziała
na podłodze w łazience i próbowała uspokoić oddech.
–
Wyłaź!
Tu jest kolejka! – Walenie do drzwi i kilka szarpnięć za klamkę
otrzeźwiły dziewczynę.
–
Już!
– odkrzyknęła i, nie patrząc już w stronę lustra, szybko
wstała i wyszła.
Musiała
się stąd wydostać, czym prędzej musiała opuścić ten dom.
Pospiesznie kierowała się do wyjścia. Co rusz ktoś się jej
przyglądał, przynajmniej tak się jej wydawało.
–
Hej!
– Na podjeździe wpadła na jakiegoś chłopaka. – Wszystko w
porządku?
–
Tak,
dzięki. Chyba za dużo wypiłam. – Uśmiechnęła się cierpko, po
czym próbowała wyminąć przeszkodę.
–
Może
cię podrzucić? Tu raczej nie jest bezpiecznie. – Chłopak po tych
słowach pokazał swoje zęby w szerokim uśmiechu, a jego oczy
zrobiły się czarne jak smoła.
Dziewczyna
zrobiła kilka kroków w tył. Wyjąkała tylko ciche „nie”, po
czym ściągnęła wysokie szpilki i zaczęła biec ulicą. Jeszcze
przez kilka minut towarzyszył jej śmiech nieznajomego. Nie
wiedziała, czy po prostu przestała go słyszeć, bo odbiegła
wystarczająco daleko, czy dlatego, że szum krwi w jej uszach go
zagłuszył.
Nad
ranem dotarła do akademika. Była zmęczona, przemarznięta, ale za
to zupełnie trzeźwa.
–
Aksel?
– Z łóżka podniosła się głowa z burzą czarnych, poplątanych
loków.
–
Śpij,
później porozmawiamy. – Dziewczyna powiedziała cicho do
współlokatorki i opadła na łóżko.
Śniła,
że biegła niekończącą się ulicą, a gdzieniegdzie stały
postacie o czarnych, błyszczących oczach i patrzyły na nią z
drwiącym uśmiechem na ustach. Żadna z tych osób do niej nie
podeszła, nie próbowała jej gonić, złapać, ale Aksel musiała
biec, musiała uciekać. Gdy już opadła zupełnie z sił i stanęła
w miejscu, poczuła za plecami czyjąś obecność. Odwróciła się
powoli i sparaliżował ją strach. Zobaczyła wysokiego, szczupłego
mężczyznę o równie czarnym spojrzeniu co inni, zza pleców
wystawały mu skrzydła, takie jak u nietoperza, tylko postrzępione.
W okrutnym uśmiechu ukazał swoje zęby, które były długimi,
ostrymi kłami. Nachylił się nad nią i omiótł jej twarz
rozdwojonym językiem, zupełnie jak u węża.
Chciała
krzyknąć, ale nie mogła. Jedyne słowo, które udało się jej
wyszeptać – diabeł.
Wtem
otworzyła szeroko oczy i znów była w swoim pokoju, w akademiku.
Leksi pochrapywała cicho w swoim łóżku, nieświadoma, co
przeżywała jej przyjaciółka.
Aksel
spojrzała na zegarek, który wskazywał ósmą rano. Dziś była
sobota, nie miała żadnych zajęć i mogła spokojnie spać do
południa po zarwanej nocy, ale wiedziała, że po tym śnie, a
raczej koszmarze, nie zaśnie. Wstała po cichu, żeby nie obudzić
koleżanki i poszła się odświeżyć. Pod prysznicem zastanawiała
się, co widziała na imprezie.
Może
ktoś mi czegoś dosypał? Może zwariowałam?
Nie
pamiętała, żeby ktoś miał okazję wrzucić jej coś do drinka,
to było praktycznie niemożliwe. Zawsze pilnowała swoich napoi.
Zaczęła więc wątpić we własne zdrowie psychiczne. Zacisnęła
na moment powieki. Musiała wyjść na zewnątrz. W pomieszczeniu
czuła się przytłoczona, dusiła się.
W
pokoju na biurku zostawiła krótką wiadomość, że wychodzi i
porozmawiają, jak wróci...
Ale
nie wiedziała, że już nie wróci. Nigdy.
Akademickie
miasteczko jeszcze spało. Gdzieniegdzie szli ludzie, w tylko sobie
wiadomym kierunku. Kawiarnie były już otwarte, ale puste. Soboty i
niedziele zawsze tak tu wyglądały. Studenci odsypiali imprezy.
Weszła
do jednej z nich i zamówiła kawę na wynos. Nawet tutaj czuła się
osaczona, jakby ktoś się jej przyglądał i czekał na jakiś błąd
z jej strony.
Wychodząc
z kawiarni, owinęła się szczelniej bluzą i szła przed siebie.
Wiatr coraz mocniej szarpał jej włosami. Jak dotąd szare niebo
zaczęło robić się granatowe, a gdzieś w oddali dało się
słyszeć pierwszy grzmot.
Nie
chciała wracać do akademika, chciała zostać na zewnątrz.
Spojrzała w górę na chmury i bezwiednie podniosła papierowy kubek
do ust. Nawet nie zauważyła, gdy czarna terenówka wyjechała zza
zakrętu i zatrzymała się przy niej. Drzwi się otworzyły, a
czyjeś ręce gwałtownie ją szarpnęły i wciągnęły do środka.
Wszystko wydarzyło się w błyskawicznym tempie. Nawet nie zdążyła
krzyknąć, a auto ruszyło z piskiem opon. Tak jak szybko się
pojawiło, też tak szybko zniknęło.
Jedyną
rzeczą świadczącą o tym, że Aksel była w tym miejscu, stanowił
papierowy kubek leżący na chodniku, a cała jego zawartość
spływała z krawężnika na asfalt.
To chyba pierwsze opowiadanie internetowe, które doczytałam do końca. Tak trzymaj.
OdpowiedzUsuńMoże dalszy ciąg też się spodoba :)
UsuńO mój… *-*
OdpowiedzUsuńCholera, ale klimat. Twoje historie zawsze są cholernie klimatyczne, a ja za każdym razem jestem po prostu zachwycona. Nie wiem dlaczego próbowałaś mnie odwodzić od tej historii, jak już po początku widać, że będzie genialna. Nieważne czy potem zrobi się z tego trochę romansu, czy też nie – wpadłam i zostaję, tym bardziej że mam mętlik w głowie.
Nie dziwię się przerażeniu i wątpliwością Aksel. Nie wiem, co takiego sama bym pomyślała, gdybym doświadczyła czegoś takiego. Upojenie alkoholem, narkotyki… To mogłyby być dobre wyjaśnienie, ale przecież rozwiązanie okazałoby się wtedy zbyt proste, prawda? Po końcówce widać, że to wstęp do czegoś innego – te wizje, sen, a finalnie uprowadzenie… Nie wiem dokąd do prowadzi, ale klimacik jest, a ja do samego końca siedziałam jak na szpilkach.
Diabeł, tak… Uwielbiam klimaty demonów i aniołów, wiesz o tym, nie? Rozdział był króciutki, ale jeszcze z dwadzieścia przede mną, więc lecę daje, bo aż mnie nosi zobaczyć, co będzie dalej ;>
Nessa.