wtorek, 2 sierpnia 2016

- 1.1 -

Niepotrzebnie dałam namówić się na tą imprezę – to była jej pierwsza myśl, gdy, podtrzymując się ściany, dotarła do drzwi łazienki. Będąc w środku, próbowała opanować mdłości, ale na niewiele się to zdało. Już po chwili klęczała na beżowym dywaniku, obejmując porcelanowy sedes. Wyprostowała się, żeby wziąć oddech między kolejnymi falami wymiocin. W końcu skończyła, wstała na chwiejnych nogach i drżącą dłonią nacisnęła spłuczkę. Przepłukała usta wodą i przyglądała się swojemu odbiciu. Łzy rozmazały tusz do rzęs. Uśmiechnęła się krzywo i zaczęła wycierać czarne smugi spod oczu. Spojrzała na swoje odbicie i z krzykiem upadła na podłogę.
Nie widziała tam siebie, tylko coś potwornego. To miało poparzoną twarz, miejscami brakowało skóry, tęczówka i białko oczu były czarne, a na głowie sterczało kilka siwych kęp włosów.
Siedziała na podłodze w łazience i próbowała uspokoić oddech.
– Wyłaź! Tu jest kolejka! – Walenie do drzwi i kilka szarpnięć za klamkę otrzeźwiły dziewczynę.
– Już! – odkrzyknęła i, nie patrząc już w stronę lustra, szybko wstała i wyszła.
Musiała się stąd wydostać, czym prędzej musiała opuścić ten dom. Pospiesznie kierowała się do wyjścia. Co rusz ktoś się jej przyglądał, przynajmniej tak się jej wydawało.
– Hej! – Na podjeździe wpadła na jakiegoś chłopaka. – Wszystko w porządku?
– Tak, dzięki. Chyba za dużo wypiłam. – Uśmiechnęła się cierpko, po czym próbowała wyminąć przeszkodę.
– Może cię podrzucić? Tu raczej nie jest bezpiecznie. – Chłopak po tych słowach pokazał swoje zęby w szerokim uśmiechu, a jego oczy zrobiły się czarne jak smoła.
Dziewczyna zrobiła kilka kroków w tył. Wyjąkała tylko ciche „nie”, po czym ściągnęła wysokie szpilki i zaczęła biec ulicą. Jeszcze przez kilka minut towarzyszył jej śmiech nieznajomego. Nie wiedziała, czy po prostu przestała go słyszeć, bo odbiegła wystarczająco daleko, czy dlatego, że szum krwi w jej uszach go zagłuszył.
Nad ranem dotarła do akademika. Była zmęczona, przemarznięta, ale za to zupełnie trzeźwa.
– Aksel? – Z łóżka podniosła się głowa z burzą czarnych, poplątanych loków.
– Śpij, później porozmawiamy. – Dziewczyna powiedziała cicho do współlokatorki i opadła na łóżko.
Śniła, że biegła niekończącą się ulicą, a gdzieniegdzie stały postacie o czarnych, błyszczących oczach i patrzyły na nią z drwiącym uśmiechem na ustach. Żadna z tych osób do niej nie podeszła, nie próbowała jej gonić, złapać, ale Aksel musiała biec, musiała uciekać. Gdy już opadła zupełnie z sił i stanęła w miejscu, poczuła za plecami czyjąś obecność. Odwróciła się powoli i sparaliżował ją strach. Zobaczyła wysokiego, szczupłego mężczyznę o równie czarnym spojrzeniu co inni, zza pleców wystawały mu skrzydła, takie jak u nietoperza, tylko postrzępione. W okrutnym uśmiechu ukazał swoje zęby, które były długimi, ostrymi kłami. Nachylił się nad nią i omiótł jej twarz rozdwojonym językiem, zupełnie jak u węża.
Chciała krzyknąć, ale nie mogła. Jedyne słowo, które udało się jej wyszeptać – diabeł.
Wtem otworzyła szeroko oczy i znów była w swoim pokoju, w akademiku. Leksi pochrapywała cicho w swoim łóżku, nieświadoma, co przeżywała jej przyjaciółka.
Aksel spojrzała na zegarek, który wskazywał ósmą rano. Dziś była sobota, nie miała żadnych zajęć i mogła spokojnie spać do południa po zarwanej nocy, ale wiedziała, że po tym śnie, a raczej koszmarze, nie zaśnie. Wstała po cichu, żeby nie obudzić koleżanki i poszła się odświeżyć. Pod prysznicem zastanawiała się, co widziała na imprezie.
Może ktoś mi czegoś dosypał? Może zwariowałam?
Nie pamiętała, żeby ktoś miał okazję wrzucić jej coś do drinka, to było praktycznie niemożliwe. Zawsze pilnowała swoich napoi. Zaczęła więc wątpić we własne zdrowie psychiczne. Zacisnęła na moment powieki. Musiała wyjść na zewnątrz. W pomieszczeniu czuła się przytłoczona, dusiła się.
W pokoju na biurku zostawiła krótką wiadomość, że wychodzi i porozmawiają, jak wróci...
Ale nie wiedziała, że już nie wróci. Nigdy.
Akademickie miasteczko jeszcze spało. Gdzieniegdzie szli ludzie, w tylko sobie wiadomym kierunku. Kawiarnie były już otwarte, ale puste. Soboty i niedziele zawsze tak tu wyglądały. Studenci odsypiali imprezy.
Weszła do jednej z nich i zamówiła kawę na wynos. Nawet tutaj czuła się osaczona, jakby ktoś się jej przyglądał i czekał na jakiś błąd z jej strony.
Wychodząc z kawiarni, owinęła się szczelniej bluzą i szła przed siebie. Wiatr coraz mocniej szarpał jej włosami. Jak dotąd szare niebo zaczęło robić się granatowe, a gdzieś w oddali dało się słyszeć pierwszy grzmot.
Nie chciała wracać do akademika, chciała zostać na zewnątrz. Spojrzała w górę na chmury i bezwiednie podniosła papierowy kubek do ust. Nawet nie zauważyła, gdy czarna terenówka wyjechała zza zakrętu i zatrzymała się przy niej. Drzwi się otworzyły, a czyjeś ręce gwałtownie ją szarpnęły i wciągnęły do środka. Wszystko wydarzyło się w błyskawicznym tempie. Nawet nie zdążyła krzyknąć, a auto ruszyło z piskiem opon. Tak jak szybko się pojawiło, też tak szybko zniknęło.
Jedyną rzeczą świadczącą o tym, że Aksel była w tym miejscu, stanowił papierowy kubek leżący na chodniku, a cała jego zawartość spływała z krawężnika na asfalt.

3 komentarze:

  1. To chyba pierwsze opowiadanie internetowe, które doczytałam do końca. Tak trzymaj.

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój… *-*
    Cholera, ale klimat. Twoje historie zawsze są cholernie klimatyczne, a ja za każdym razem jestem po prostu zachwycona. Nie wiem dlaczego próbowałaś mnie odwodzić od tej historii, jak już po początku widać, że będzie genialna. Nieważne czy potem zrobi się z tego trochę romansu, czy też nie – wpadłam i zostaję, tym bardziej że mam mętlik w głowie.
    Nie dziwię się przerażeniu i wątpliwością Aksel. Nie wiem, co takiego sama bym pomyślała, gdybym doświadczyła czegoś takiego. Upojenie alkoholem, narkotyki… To mogłyby być dobre wyjaśnienie, ale przecież rozwiązanie okazałoby się wtedy zbyt proste, prawda? Po końcówce widać, że to wstęp do czegoś innego – te wizje, sen, a finalnie uprowadzenie… Nie wiem dokąd do prowadzi, ale klimacik jest, a ja do samego końca siedziałam jak na szpilkach.
    Diabeł, tak… Uwielbiam klimaty demonów i aniołów, wiesz o tym, nie? Rozdział był króciutki, ale jeszcze z dwadzieścia przede mną, więc lecę daje, bo aż mnie nosi zobaczyć, co będzie dalej ;>

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń