Stała
przed wysokim lustrem, kolejny raz wodząc wzrokiem po swoim odbiciu.
Przymknęła na moment powieki i wzięła głęboki wdech. Gdy je
uniosła, uśmiechnęła się delikatnie.
–
Denerwujesz
się? – Leksi patrzyła wprost w lustrzane oczy Aksel.
–
Nie.
– Usta kobiety rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. – Tego
chciałam.
–
Ale
wiesz, jeśli zmienisz zdanie, bo jeszcze możesz, to zabiorę cię
stąd.
–
Nie
zmienię zdania, ale dziękuję. – Zaczerpnęła głęboko do płuc
powietrze, po czym wypuściła je powoli. Odwracając się, chwyciła
ze stolika bukiecik białych frezji. – Zostawisz mnie samą? Za
chwilę zejdę.
–
Oczywiście.
– Anielica skinęła głową i niemal bezszelestnie opuściła
pokój.
Aksel
przymknęła powieki, a wspomnienia zalały jej umysł jak śnieżna
lawina. Powróciły do niej zarówno te dobre chwile, w których
czuła się naprawdę szczęśliwa, ale i te, kiedy bała się o
własne życie, a wszystko to za sprawą jednego mężczyzny. Te
kilkanaście miesięcy temu, gdyby ktoś zapytał ją o to, czy
byłaby zdolna pokochać Lucyfera – roześmiałaby mu się w twarz.
Jednak w obecnej sytuacji, gdy stała pośrodku pokoju w białej
sukience, nie wyobrażała sobie życia bez niego.
Uniosła
powieki i, wstrzymując oddech, ruszyła w kierunku drzwi. Wiedziała,
że podobałaby się Lucyferowi nawet w worku, jednak niepokoiła
się, jak zareaguje na nią w bieli. A może zaczęła się
denerwować, że on zmieni zdanie i ją odtrąci? Mimo że była
pewna jego uczuć, to jednak złośliwy głosik w jej głowie
twierdził, że ona na niego nie zasługiwała.
Z
coraz szybciej bijącym sercem dotarła do schodów, po czym
ostrożnie po nich zeszła. Zatrzymała się na samym dole i dała
sobie kilka chwil na wyrównanie oddechu, co okazało się niezwykle
trudne, a ostatecznie niewykonalne. Jej klatka piersiowa unosiła się
i opadała w nerwowym rytmie. Przełknęła z trudem ślinę, bo
nagle zaschło jej w ustach, a gardło ścisnęło boleśnie. Jej
oczy zalśniły od łez w nich się zbierających i nie potrafiła
wykonać kroku naprzód.
Przez
jej myśl nawet przemknęło, aby zawołać Leksi. Anielica zabrałaby
ją stąd bez wahania, nawet jeśli naraziłaby się tym Lucyferowi,
ale czy on faktycznie miałby jej to za złe? Cierpiałby. Ucieczka
sprzed ołtarza zawsze boli – niezależnie od gatunku.
Aksel
zamrugała kilkukrotnie i wciągnęła gwałtownie powietrze przez
usta, a jej spojrzenie utkwiło w pierścionku, który zastąpił ten
zrobiony na szybko z druciku wyciągniętego z abażura. Uśmiechnęła
się na wspomnienie tamtej chwili, a znamię przyjemnie zamrowiło.
Podniosła
wzrok i postąpiła do przodu, a drzwi po prostu się przed nią
otworzyły. W chwili, gdy napotkała spojrzenie Lucyfera, wszelkie
obawy zniknęły zastąpione przez spokój i pewność.
–
Pięknie
wyglądasz – powiedział, pochylając się w jej stronę i
delikatnie muskając ustami jej policzek. – Zresztą jak zwykle.
–
Może
szef sobie odpuścić? – Theodor poruszył się niespokojnie, a
wzrokiem przez chwilę błądził po suficie. – Skończmy to już,
zanim nas tu coś trafi.
–
Nawet
nie zaczęliśmy. – Aksel zaśmiała się cicho. – I wiem, że
nie czujesz się tu najlepiej, ale dla mnie to naprawdę ważne,
żebyś był z nami.
Demon
w milczeniu skinął głową i poprawił marynarkę, a Aksel w
podziękowaniu posłała mu uroczy uśmiech, który nieśmiało
odwzajemnił. Nawet sam Lucyfer wiedział, że jego podwładny znosił
obecność Michała i Leksiany tylko ze względu na jego narzeczoną.
Zachowanie Theodora względem Aksel było kolejnym dowodem na to, że
ona pobudzała w każdej istocie to, co dobre.
–
Dobrze
– zaczął anioł i zaplótł palce dłoni przed sobą. –
Zebraliśmy się tutaj wszyscy, aby być świadkami ślubowania tych
dwojga...
Aksel
zmarszczyła delikatnie czoło na słowa Michała, a jeszcze większą
dezorientację poczuła, gdy spojrzała na Lucyfera, który uśmiechał
się półgębkiem.
Obejrzała
się przez ramię, a oddech uwiązł jej w płucach. Spoglądała po
licznych twarzach i nie dowierzała. Z każdą kolejną sekundą w
salonie pojawiało się więcej aniołów. Wśród nich nawet
dostrzegła Wasi i Lunę, które stały obok siebie i zgodnie
pomachały jej na przywitanie.
Zwróciła
pytające spojrzenie na Lucyfera, który wzruszył niedbale
ramionami.
–
Mam
liczną rodzinę. – Uśmiechnął się do niej w niemal chłopięcy
sposób, a po chwili jego wzrok spoczął na aniołach, które
pojawiły się za Michałem i skinął im nieznacznie.
–
Jak
wszyscy wiemy, oboje przeszli długą i wyboistą drogę, aby móc
być razem. Niektórzy twierdzili, że oni nie mieli prawa się w
sobie zakochać, że on go nie miał. – Archanioł spojrzał
wymownie na Lucyfera, ale gdy ten już otwierał usta, przeniósł
spojrzenie na Aksel i kontynuował. – Ona jednak pokazała, że się
mylili. To właśnie ich miłość ocaliła nas wszystkich. Dlatego
chciałbym, abyśmy wspólnie wysłuchali ich ślubowania.
–
Światłości
ma – zaczął, jak to miał w zwyczaju. Wyciągnął z jej rąk
bukiet, podał go Leksianie i ujął dłonie ukochanej. –
Zobaczyłaś we mnie kogoś więcej, niż tylko upadłego anioła,
który odwrócił się od swego Ojca. Dostrzegłaś we mnie dobroć,
choć sam nie sądziłem, że ona we mnie gdzieś jeszcze jest. Dałaś
mi nadzieję na szczęście, obdarzyłaś uczuciem, o które nie
śmiałem prosić. Jesteś światłem dla mojej duszy, miłością
mojego istnienia. Przysięgam cię kochać i szanować, być wiernym
i uczciwym, boś ty jest moją jedyną wybranką w Niebiosach,
Otchłani i na Ziemi.
Lucyfer
przyjął od Michała złotą obrączkę i ostrożnie wsunął ją na
palec Aksel. Po chwili to ona chwyciła dłonie mężczyzny,
jednocześnie robiąc głęboki wdech.
–
Gdy
spotkaliśmy się po raz pierwszy, nie wierzyłam w twoje istnienie,
ale to właśnie ty mnie chroniłeś. Otworzyłeś się przede mną,
choć sam nie dowierzałeś, że to zrobiłeś. – Uśmiechnęła
się do niego i zamrugała kilka razy, aby powstrzymać napływające
do oczu łzy. – Byłeś przy mnie, gdy tego potrzebowałam i
usuwałeś się w cień, gdy nie chciałam cię obok, ale czuwałeś
nade mną, nawet jeśli o tym nie wiedziałam. Zawsze patrzysz na
mnie tak, jakby nikt poza mną nie istniał. Jesteś moim aniołem
stróżem. Przysięgam cię kochać i szanować, być wierną i
uczciwą, boś ty jest moim jedynym wybrankiem w Niebiosach, Otchłani
i na Ziemi.
Po
tych słowach Aksel wzięła obrączkę od Michała i wsunęła ją
na palec Lucyfera. Uśmiechnęła się, gdy na złocie pojawiły się
enochiańskie symbole świadczące o złożonej przysiędze. Uniosła
lekko głowę, chcąc spojrzeć w oczy mężczyzny, a wtedy on po
prostu się pochylił i złożył na jej wargach pocałunek, który z
przyjemnością odwzajemniła.
Michał
odchrząknął, zwracając tym na siebie uwagę zakochanych.
–
Przysięga
została przyjęta i od tej chwili jesteście jednością w
Niebiosach, Otchłani i na Ziemi. – Anioł ucałował policzek
Aksel i wyciągnął dłoń w stronę Lucyfera. – Cieszę się, że
nie zmienił zdania i faktycznie coś nas nie trafiło.
Theodor
prychnął i nerwowo rozejrzał się dookoła. Poprawił kołnierzyk
przy białej koszuli, ale i tak wyglądał, jakby miało zabraknąć
mu powietrza. Zamrugał zaskoczony, gdy Aksel bez ostrzeżenia
znalazła się przed nim i go po prostu przytuliła.
–
Dziękuję,
że wytrzymałeś. Możesz iść, nie będziemy mieć do ciebie
pretensji.
–
Dzięki.
– Demon skinął sztywno jej i Lucyferowi, po czym odwrócił się
i dosłownie przepchnął między aniołami.
Przez
następną godzinę oboje przyjmowali gratulacje. Jedni pojawili się
dla Lucyfera, bo zawsze wierzyli, że miał w sobie dobro, a inni
zwyczajnie byli ciekawi co, to za wyjątkowa dusza, która pokonała
Samaela. Ale nie miało to znaczenia ani dla Aksel, ani dla Lucyfera.
Dla nich liczyło się tylko to, że ich związek został w pełni
zaakceptowany.
***
Krążyła
po pokoju z zaplecionymi rękoma na piersi. Wpatrywała się w swoje
stopy, gdy te przy każdym kolejnym kroku zapadały się w miękki
materiał dywanu. Znów poderwała głowę i przez kilka chwil
wpatrywała się w drzwi, ale nikt przez nie nie wszedł, a kroki,
które wydawało jej się, że słyszała, ucichły. Westchnęła
poirytowana i podeszła do okna.
Nie
miała pewności, ile czasu spędziła, wpatrując się w gwieździste
niebo, ale zdawało się, iż zbyt długo, bo na jej ciele pojawiła
się gęsia skórka. Odruchowo potarła ramiona, żeby się nieco
rozgrzać, a gdy to nie pomogło, sięgnęła po szlafrok z fotela.
–
Już
jestem. – Drzwi sypialni się otworzyły, a w progu stanął
Lucyfer, który przekrzywił delikatnie głowę, przyglądając się
ukochanej. – Jesteś zła?
–
Dziwisz
się? – Zacisnęła zęby, wbijając w niego gniewne spojrzenie.
–
Przepraszam,
ale przeciągnęło się trochę. – Ruszył w stronę Aksel, po
drodze ściągając marynarkę i odrzucając ją na stojący w kącie
fotel.
–
To
nie jest dobre wytłumaczenie – odburknęła, cofając się o kilka
kroków. – Z nimi możesz spotkać się zawsze, a dziś był nasz
ślub. Wystroiłam się i czekałam na ciebie jak idiotka, a ty...
–
Jestem
tu. – Nim zdążyła się odsunąć, pochwycił ją w swoje
ramiona. – Wyglądasz cudownie. I teraz, i wtedy.
–
Myślisz,
że mnie pocałujesz i ci tak po prostu wybaczę? – zapytała, gdy
oderwał się od jej ust.
–
Dokładnie
tak. – Uśmiechnął się łobuzersko, a dłońmi przeciągnął po
ramionach i zsunął z nich materiał.
Gdy
szlafrok upadł na podłogę, do Aksel dotarło, że nawet nie
zauważyła, kiedy mężczyzna rozwiązał pasek, którym się
przewiązała. Jeszcze przez chwilę próbowała się wyswobodzić z
jego objęć, ale gdy znów całował ją zachłannie, po prostu
poddała się namiętności, która tliła się w nich obojgu.
Oddawała
mu pocałunki z takim samym zaangażowaniem, z jakim je otrzymywała.
Palcami błądziła po jego ciele, odpinając guziki koszuli, aż w
końcu czarny materiał wylądował u jej stóp.
–
Kocham
cię – wyszeptał, odsuwając się kilka centymetrów, aby móc
spojrzeć jej w oczy. – Całym sobą. Musisz o tym wiedzieć.
–
Wiem.
– Uśmiechnęła się szeroko i, zarzucając mu ręce na szyję,
znów zaczęła całować.
Nie no, muszę od tego zacząć: ahaha, postawa Theodora <3 I jeszcze Michał dojechał tym, że jednak dobrze, że nic ich wszystkich nie trafiło. Kocham Cię za to, naprawdę. Zresztą reakcja demona na końcu, kiedy tak w pośpiechu się ewakuował, kojarzy mi się tylko z jednym: Theodor się odmeldowuje [KLIK] :'DDD Swoją drogą, brawa dla Aksel, że w ogóle zdołała go przekonać do tego ślubu.
OdpowiedzUsuńOkej, już mi lepiej. To teraz do rzeczy, bo cuda się tutaj dzieją ^^
Nic w tym dziwnego, że Aksel miała wątpliwości. To chyba naturalne, by denerwować się w takim dniu. Na początku zawsze tak jest, ale to tylko głupie myślenie, bo oboje kochają się tak bardzo, że jakoś nie wyobrażam sobie, by ślub przerósł ich na tyle, żeby próbowali uciekać ^^
Te przysięgi były urocze <3 Uwielbiam, kiedy Lucyfer nazywa ją swoją światłością. Ogólnie rozpływam się nad nimi, wiec ten rozdział absolutnie przypadł mi do gustu. Dużo emocji z nutką humoru w tle, co po prostu u Ciebie uwielbiam :D
No i końcówka... Życie z Lucyferem będzie trudne, ale dobrze wiedziała na co się pisze. Zresztą jego praca od teraz jest bardziej pozytywna, nie? To już nie jest okrutny diabeł, którego należy się obawiać, chociaż... ;>
No i "liczna rodzina". Mhm, tak troszeczkę :D
Nessa.