środa, 3 sierpnia 2016

- 1.2 -

Uchyliła powoli powieki. Głowę przeszywał ostry ból, jakby ktoś wbijał w jej umysł szpikulce. W ustach czuła krew, żuchwa bolała, a policzek palił. Usiadła. Rozglądając się dookoła, nikogo nie zauważyła, w ogóle nie widziała prawie nic. Było za ciemno. Na czworakach dotarła do ściany. Podciągnęła się i po omacku próbowała określić, gdzie się znajduje. Nim zdążyła dotrzeć do końca tej ściany, oślepił ją biały blask jarzeniówek. Przysłoniła oczy dłonią i zamrugała kilka razy. W końcu światło przestało kłuć. W końcu widziała, gdzie się znajdowała. Czyli w małej, betonowej klitce. Nie było tu nic prócz lamp na suficie i metalowych drzwi. Podeszła do nich i zaczęła w nie uderzać pięścią.
– Halo! Jest tam kto?! Pomocy!
Początkowo odpowiedziała cisza, ale już po kilku minutach usłyszała kroki. Odsunęła się czym prędzej od drzwi i oparła o przeciwległą ścianę. Gdy zamek wydał cichy dźwięk przeskakujących zapadni, serce waliło jej jak oszalałe, a gardło ściskały szpony strachu. Z cichym jęknięciem zamek ustąpił i drzwi się otworzyły. Mężczyzna, który w nich stał, nawet na nią nie spojrzał, tylko odsunął się z pokłonem.
– Panie, to ona; tak, jak sobie życzyłeś.
Do pomieszczenia wszedł inny mężczyzna. Był dość wysoki, szeroki w ramionach i wąski w talii. Niemal czarne włosy, modnie przystrzyżone, bez cienia zarostu. Ubrany w świetnie skrojony garnitur i wypolerowane buty. Gdyby nie obecne położenie Aksel, to dziewczyna z pewnością stwierdziłaby, że jest on godny poznania. Był szykownym, przystojnym mężczyzną i po jego wyrazie twarzy śmiało można było stwierdzić, że doskonale o tym wie. Bijąca od niego pewność siebie była niemal namacalna.
– Dziękuję, Theodorze. – Mężczyzna poprawił mankiety marynarki i zrobił kilka kroków w stronę młodej kobiety. – Ale powiedz mi jedno. Co to ma być?
Brunet wskazał zaczerwieniony policzek po uderzeniu. Zacisnął zęby i czekał cierpliwie na odpowiedź.
– Przepraszam najmocniej, panie, ale nie miałem wyjścia. Nie chciała współpracować. – Theodor wzruszył ramionami, a po sekundzie dodał z krzywym uśmiechem. – A tak straciła przytomność i był spokój.
– Nie takie wydałem rozkazy – powiedział chłodno, po czym zazgrzytał zębami. – Odejdź. Później się z tobą rozmówię.
Tamten się lekko ukłonił, a następnie posłusznie odszedł. Brunet wrócił spojrzeniem do dziewczyny, która trzęsła się pod ścianą.
– Więc to ty... – Przyglądał się jej w zamyśleniu.
– To jakaś pomyłka... – Cichy szept wydobył się z jej ust, na co mężczyzna uniósł brwi.
– Nic z tych rzeczy, moja droga. – Wsadził za ucho kosmyk kasztanowych włosów. – Ty jesteś kluczem.
– Ale...
– Ciiiii... – Położył kciuk na jej ustach i przez chwilę pocierał delikatnie dolną wargę, przyglądając się twarzy swojego więźnia w co najmniej intensywny sposób.
Bez żadnego ostrzeżenia odwrócił się, odrywając dłoń od jej brody i wyszedł, zamykając za sobą jedyną drogę na wolność.
Światła zgasły, a Aksel osunęła się na zimną posadzkę i zaczęła płakać.

1 komentarz:

  1. Co tu się dzieje? Z każdą kolejną linijką rozumiem coraz mniej, ale to genialna sprawa. Zdradziłaś, że Aksel jest ważna – jest kluczem, cokolwiek to oznacza. Nie mam pojęcia czego od niej chcą i kim w ogóle są Ci mężczyźni – zwłaszcza ten jeden, najważniejszy – ale bez wątpienia robią wrażenie. Na dziewczynie zrobili, co w sumie nie dziwi, chociaż przez większość czasu bije od niej przede wszystkim czyste przerażenie. Hm…
    Na pewno potrzebują ją żywej. A sądząc po reakcji pana na to, że Theodor ją uderzył, mogłaby liczyć na dobre traktowanie. Pytanie tylko, czy w zamian nie spotka ją coś znacznie gorszego.

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń