Słońce
świeciło wysoko na niebie nieprzysłonięte nawet przez najmniejszy
obłoczek. Była zaledwie połowa czerwca, a lato już zaczęło się
bardzo intensywnie i nie zanosiło się na ochłodzenie, choć jej to
w żaden sposób nie przeszkadzało, wszak przyzwyczaiła się do
upałów. Z radością wypisaną na twarzy mijała przechodniów na
głównej ulicy, niektórzy nawet odwzajemniali jej uśmiech. Już
tak po prostu miała, że przynosiła radość ludziom samą swoją
obecnością. Nie musiała się odzywać, nic robić, wystarczyło,
że była.
Zatrzymując
się, położyła dłoń na brzuchu i z trudem przełknęła ślinę,
chyba miała chorobę morską i choć od kilku godzin była na
lądzie, to mdłości powracały, co okazało się zastanawiające,
bo na statku przecież czuła się dobrze. Przez głowę przeszła
jej myśl, że brakuje jej tego łagodnego bujania, stąd te
nudności. Zacisnęła usta, aż stały się cienką, różową
linią, a już po chwili się rozluźniła, bo żołądek przestał
wariować. Miała ruszyć dalej, ale jej uwagę przykuło kilka osób
stojących w jednym ze sklepów. Widziała wyraźnie ich aurę,
przypominała skotłowany wokół nich ciemny dym. Byli demonami, nie
wiedziała, skąd to wiedziała, ale okazało się to dla niej
oczywiste. Nawet potrafiła wskazać ich imiona, łącznie z
historią. Co najciekawsze, nie bała się ich, miała pewność, że
potrafi się przed nimi bronić, choć nigdy nie musiała, jakoś
zawsze demony trzymały się z dala. Przez jedną, krótką chwilę
przyglądała im się uważnie, ale nie o nich chodziło. Coś innego
ją przyciągnęło do tego miasta. Miasta, w którym roiło się od
tych istot; w żadnym innym miejscu nie widziała ich aż tylu. Coś
musiało je tu przyciągać, tak samo jak ją. Ale miała przeczucie,
że prędzej czy później dowie się, co to takiego.
Ostatecznie
wzruszyła lekko ramionami i szła dalej, wdychając z przyjemnością
nagrzane powietrze. Potarła wnętrze lewego nadgarstka; ciemne
znamię, które wyglądało jak triquetra, wydawało się być
cieplejsze. To zawsze coś znaczyło, ale nie potrafiła
zinterpretować co, miała również wrażenie, że nigdy się tego
nie nauczy. Przez tą myśl na moment spochmurniała, może kiedyś
wiedziała, co ten znak oznacza i skąd go ma, ale jedynie pamiętała
ostatni rok swojego życia, nic więcej. Jeszcze raz przesunęła
kciukiem po znamieniu, po czym zsunęła bransoletkę z koralików,
żeby je zasłonić. Jeszcze przez chwilę z czułością gładziła
paciorki. Dostała ją od Wasi, kobiety, która się nią
zaopiekowała, gdy znaleźli ją na pustyni. Była dla niej jak
matka, której nie pamiętała, o ile ją miała. Westchnęła z
tęsknotą, ale nie mogła tam dłużej zostać; coś jej na to nie
pozwalało, zmusiło ją, żeby tu przybyć.
Zatrzymała
się przed drzwiami, nad którymi wisiał wyblaknięty szyld
świadczący o tym, że tu znajduje się hostel. Musiała w końcu
gdzieś spać, a już dawno nie leżała na prawdziwym łóżku i
skóra na nadgarstku przestała drażnić, więc było oczywistym, że
właśnie znalazła nocleg. Prawie miesiąc spędziła na morzu,
sypiając na niewygodnej pryczy i pomagając w kuchni. Czasami
wieczorami wychodziła na pokład i patrzyła na gwieździste niebo,
to jej dawało niezrozumiałe poczucie bezpieczeństwa, jakby ktoś
tam był i nad nią czuwał. Otrząsnęła się ze wspomnienia o
statku i skupiła wzrok na drzwiach. Zastanawiała się, czy aby na
pewno wejść do środka. Miała silne przeczucie, że to wszystko
zmieni, a nie była pewna, czy jest na to gotowa. Jeszcze mogła
zawrócić i odejść jak najdalej od tego miejsca. Przez myśl
przeszło jej, że to przedsionek piekła, na co zareagowała
krótkim, histerycznym śmiechem, zwracając na siebie uwagę
przechodniów.
Gdy
tylko przekroczyła próg hostelu, owiał ją zapach ziół, ale nie
był on duszący, tylko przyjemnie drażnił nozdrza. Było w nim coś
znajomego, co spowodowało, że w jednej sekundzie wszystkie obawy
zniknęły, a zamiast nich pojawiło się uczucie, że jest w
odpowiednim miejscu, co przyniosło wręcz dziwaczną ulgę, zważając
na to, że połowa populacji tego miasta to demony.
W
pomieszczeniu, które mogła spokojnie nazwać recepcją, nie było
nikogo, ale sądząc po filiżance z parującą herbatą, ten ktoś
zaraz wróci. Czekając, przyglądała się ścianom, z których
powoli, lecz nieubłaganie odchodziła całymi płatami żółta
farba, na suficie były pęknięcia, a w kątach pajęczyny. Przy
jednej ze ścian stał podniszczony fotel w kolorze bordowym, a tuż
obok kwiat o soczyście zielonych liściach, wysoki na około metr.
Zdawało się, że o to miejsce nikt nie dba, a mimo to jakoś
funkcjonowało i miało swoisty klimat.
Zatrzymała
wzrok na lustrze, w którym zobaczyła siebie. Szczupłą, rudowłosą
dziewczynę w spranych jeansach, rozciągniętym podkoszulku i
starych trampkach, z plecakiem na ramieniu. Uniosła delikatną dłoń
do twarzy i zgarnęła kosmyk włosów, wsuwając go za ucho. Przez
moment wpatrywała się w swoje czekoladowe oczy, aż dostrzegła w
nich złote drobinki, lecz po mrugnięciu one zniknęły. Sama nie
wiedziała, czy to jej wyobraźnia, czy te złote plamki faktycznie
tam były. Może to zwykłe przewidzenie, które zdarzało się jej
dość często. Podeszła bliżej lustra, żeby widzieć lepiej swoją
twarz. Mimo tego, że opaliła się, to piegi i tak były widoczne na
nosie i policzkach. Przechyliła łagodnie głowę, a niesforny
kosmyk uwolnił się i znów opadł na czoło, na którym pojawiła
się długa zmarszczka. Kolejny raz zastanawiała się nad tym,
dlaczego nie widzi u siebie aury. Każdy ją miał, człowiek i
demon, ale nie ona. Gdzieś podświadomie wiedziała, że anioły też
ową aurę posiadają, choć jak dotąd zdawało się, że żadnego
nie spotkała. Z konsternacji wyrwał ją brzdęk, który dobiegał
gdzieś z dalszych pomieszczeń.
Odwróciła
się, nasłuchując uważnie kolejnych odgłosów. Nie pomyliła się,
bo już za chwilę usłyszała szuranie i kroki.
–
Witaj!
– Przez harmonijkowe drzwi, które znajdowały się za ladą,
weszła kobieta w sędziwym już wieku. – W czym mogę pomóc?
–
Potrzebuję
pokoju. – Dziewczyna uśmiechnęła się do niej delikatnie z
nadzieją, że szybko to załatwią i będzie mogła odpocząć.
Staruszka
wydała jej się znajoma, ale nie przypominała sobie, żeby się
kiedyś spotkały. Może to przez aurę, która ją otaczała, bo
była taka sama, jak u Wasi, niezwykle jasna i łagodna. Zamrugała
kilkukrotnie, żeby skupić się na twarzy kobiety. Miała niezwykłe,
niebieskie oczy, wydawałoby się, że potrafi zajrzeć człowiekowi
w głąb duszy.
–
Oczywiście,
bo po co innego można tu przyjść! – Starsza pani zaśmiała się
łagodnie, po czym zaczęła szukać czegoś pod ladą. – Nie
jesteś tutejsza, prawda?
–
Tak,
przypłynęłam z daleka.
–
Od
razu widać... O, jest! – Kobieta podniosła wzrok i podała
dziewczynie klucz. – Ten pokój będzie odpowiedni.
Rudowłosa
schowała go do kieszeni, po czym zapłaciła za kilka noclegów z
góry. Już po chwili ruszyła schodami na samą górę, tak jak
poinstruowała ją staruszka. Stanęła przed odrapanymi drzwiami z
tabliczką, na której widniał numer „13”. Uśmiechnęła się
krzywo, na jej szczęście nie była przesądna. Gdy weszła do
środka, aż otworzyła usta ze zdziwienia. Pokój był naprawdę
bardzo ładny i przytulny. Nie przypominał w niczym zapuszczonej
recepcji. Kremowe ściany wyglądały, jakby były dopiero co
pomalowane, a pod jedną z nich stały meble z ciemnego drewna bez
najmniejszych zadrapań. Na łóżku leżała świeża biała pościel
przykryta kremową kapą.
Odłożyła
plecak na podłogę z niemal czarnego drewna i stanęła przy oknie,
z którego można było zobaczyć całą wschodnią część miasta.
W momencie, kiedy jej wzrok zatrzymał się na posiadłości w
oddali, poczuła dreszcz na plecach, a triquetra zrobiła się
cieplejsza. Przygryzła dolną wargę. Gdy tylko odpocznie, musi tam
iść, była tego pewna. Intuicja nigdy jej jeszcze nie zawiodła, a
stanowiła jedyną rzecz, której mogła ufać. Odetchnęła
zrezygnowana; gdyby tylko pamiętała, wszystko byłoby prostsze.
Hej :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa i intrygująca historia :). Jestem pod wrażeniem niezwykłej umiejętności dziewczyny oraz zaciekawiona jej przeszłością. W ładny sposób opisujesz co bohaterka czuje. Masz swój własny wyrobiony styl pisania :). Opowiadanie bardzo mi się spodobało. Czekam na nexta.
Ps. Zapraszam do mnie
batgirlpisze.blogspot.com
Witam!
UsuńDziękuję bardzo za miły komentarz! :) Cieszę się, że coś Cię zainteresowało w moim opowiadaniu i mam nadzieję, że dalsza część będzie również się podobać.
Przy większej ilości wolnego czasu, na pewno zajrzę. :)
Hej! :D
OdpowiedzUsuńZgadnij kto ^^ Potrzebowałam trochę czasu, żeby się pozbierać po pierwszej części i zabrać za drugą. W sumie jak zaczęłam, to już samo poszło, a jestem po całej dwójce… No ale po kolei :3
Nowa bohaterka, ale już od początku widać, że jest niezwykła. Musiałam sprawdzić czym jest triquetra, ale teraz już wszystko jasne. Dobrze znam ten symbol, chociaż nigdy nie zastanawiałam się nad jego nazwą i znaczeniem. Cóż, nie jest przypadkowy, co widać po sposobie w jaki daje się dziewczynie we znaki. Mamy śmiertelniczkę ze zdolnością widzenia aur i intuicją rozwiniętą tak bardzo, że właściwie kieruje się samymi tylko przeczuciami. Jeszcze to, że nie pamięta swojej przeszłości, pomijając ostatni rok, w zasadzie od momentu, w którym została znaleziona na pustyni…
Genialna sprawa. To raz, a dwa – z miejsca polubiłam starszą panią z hostelu ^^ Cudowna staruszka, której osobiście nie spodziewałabym się spotkać w miejscu, którym podobno rządzą demony. Takie panie zawsze są intrygujące, poza tym zwykle skrywają jakiś sekret, chociaż… ;>
Nessa.