poniedziałek, 17 października 2016

- 2.1 -

Słońce świeciło wysoko na niebie nieprzysłonięte nawet przez najmniejszy obłoczek. Była zaledwie połowa czerwca, a lato już zaczęło się bardzo intensywnie i nie zanosiło się na ochłodzenie, choć jej to w żaden sposób nie przeszkadzało, wszak przyzwyczaiła się do upałów. Z radością wypisaną na twarzy mijała przechodniów na głównej ulicy, niektórzy nawet odwzajemniali jej uśmiech. Już tak po prostu miała, że przynosiła radość ludziom samą swoją obecnością. Nie musiała się odzywać, nic robić, wystarczyło, że była.
Zatrzymując się, położyła dłoń na brzuchu i z trudem przełknęła ślinę, chyba miała chorobę morską i choć od kilku godzin była na lądzie, to mdłości powracały, co okazało się zastanawiające, bo na statku przecież czuła się dobrze. Przez głowę przeszła jej myśl, że brakuje jej tego łagodnego bujania, stąd te nudności. Zacisnęła usta, aż stały się cienką, różową linią, a już po chwili się rozluźniła, bo żołądek przestał wariować. Miała ruszyć dalej, ale jej uwagę przykuło kilka osób stojących w jednym ze sklepów. Widziała wyraźnie ich aurę, przypominała skotłowany wokół nich ciemny dym. Byli demonami, nie wiedziała, skąd to wiedziała, ale okazało się to dla niej oczywiste. Nawet potrafiła wskazać ich imiona, łącznie z historią. Co najciekawsze, nie bała się ich, miała pewność, że potrafi się przed nimi bronić, choć nigdy nie musiała, jakoś zawsze demony trzymały się z dala. Przez jedną, krótką chwilę przyglądała im się uważnie, ale nie o nich chodziło. Coś innego ją przyciągnęło do tego miasta. Miasta, w którym roiło się od tych istot; w żadnym innym miejscu nie widziała ich aż tylu. Coś musiało je tu przyciągać, tak samo jak ją. Ale miała przeczucie, że prędzej czy później dowie się, co to takiego.
Ostatecznie wzruszyła lekko ramionami i szła dalej, wdychając z przyjemnością nagrzane powietrze. Potarła wnętrze lewego nadgarstka; ciemne znamię, które wyglądało jak triquetra, wydawało się być cieplejsze. To zawsze coś znaczyło, ale nie potrafiła zinterpretować co, miała również wrażenie, że nigdy się tego nie nauczy. Przez tą myśl na moment spochmurniała, może kiedyś wiedziała, co ten znak oznacza i skąd go ma, ale jedynie pamiętała ostatni rok swojego życia, nic więcej. Jeszcze raz przesunęła kciukiem po znamieniu, po czym zsunęła bransoletkę z koralików, żeby je zasłonić. Jeszcze przez chwilę z czułością gładziła paciorki. Dostała ją od Wasi, kobiety, która się nią zaopiekowała, gdy znaleźli ją na pustyni. Była dla niej jak matka, której nie pamiętała, o ile ją miała. Westchnęła z tęsknotą, ale nie mogła tam dłużej zostać; coś jej na to nie pozwalało, zmusiło ją, żeby tu przybyć.
Zatrzymała się przed drzwiami, nad którymi wisiał wyblaknięty szyld świadczący o tym, że tu znajduje się hostel. Musiała w końcu gdzieś spać, a już dawno nie leżała na prawdziwym łóżku i skóra na nadgarstku przestała drażnić, więc było oczywistym, że właśnie znalazła nocleg. Prawie miesiąc spędziła na morzu, sypiając na niewygodnej pryczy i pomagając w kuchni. Czasami wieczorami wychodziła na pokład i patrzyła na gwieździste niebo, to jej dawało niezrozumiałe poczucie bezpieczeństwa, jakby ktoś tam był i nad nią czuwał. Otrząsnęła się ze wspomnienia o statku i skupiła wzrok na drzwiach. Zastanawiała się, czy aby na pewno wejść do środka. Miała silne przeczucie, że to wszystko zmieni, a nie była pewna, czy jest na to gotowa. Jeszcze mogła zawrócić i odejść jak najdalej od tego miejsca. Przez myśl przeszło jej, że to przedsionek piekła, na co zareagowała krótkim, histerycznym śmiechem, zwracając na siebie uwagę przechodniów.
Gdy tylko przekroczyła próg hostelu, owiał ją zapach ziół, ale nie był on duszący, tylko przyjemnie drażnił nozdrza. Było w nim coś znajomego, co spowodowało, że w jednej sekundzie wszystkie obawy zniknęły, a zamiast nich pojawiło się uczucie, że jest w odpowiednim miejscu, co przyniosło wręcz dziwaczną ulgę, zważając na to, że połowa populacji tego miasta to demony.
W pomieszczeniu, które mogła spokojnie nazwać recepcją, nie było nikogo, ale sądząc po filiżance z parującą herbatą, ten ktoś zaraz wróci. Czekając, przyglądała się ścianom, z których powoli, lecz nieubłaganie odchodziła całymi płatami żółta farba, na suficie były pęknięcia, a w kątach pajęczyny. Przy jednej ze ścian stał podniszczony fotel w kolorze bordowym, a tuż obok kwiat o soczyście zielonych liściach, wysoki na około metr. Zdawało się, że o to miejsce nikt nie dba, a mimo to jakoś funkcjonowało i miało swoisty klimat.
Zatrzymała wzrok na lustrze, w którym zobaczyła siebie. Szczupłą, rudowłosą dziewczynę w spranych jeansach, rozciągniętym podkoszulku i starych trampkach, z plecakiem na ramieniu. Uniosła delikatną dłoń do twarzy i zgarnęła kosmyk włosów, wsuwając go za ucho. Przez moment wpatrywała się w swoje czekoladowe oczy, aż dostrzegła w nich złote drobinki, lecz po mrugnięciu one zniknęły. Sama nie wiedziała, czy to jej wyobraźnia, czy te złote plamki faktycznie tam były. Może to zwykłe przewidzenie, które zdarzało się jej dość często. Podeszła bliżej lustra, żeby widzieć lepiej swoją twarz. Mimo tego, że opaliła się, to piegi i tak były widoczne na nosie i policzkach. Przechyliła łagodnie głowę, a niesforny kosmyk uwolnił się i znów opadł na czoło, na którym pojawiła się długa zmarszczka. Kolejny raz zastanawiała się nad tym, dlaczego nie widzi u siebie aury. Każdy ją miał, człowiek i demon, ale nie ona. Gdzieś podświadomie wiedziała, że anioły też ową aurę posiadają, choć jak dotąd zdawało się, że żadnego nie spotkała. Z konsternacji wyrwał ją brzdęk, który dobiegał gdzieś z dalszych pomieszczeń.
Odwróciła się, nasłuchując uważnie kolejnych odgłosów. Nie pomyliła się, bo już za chwilę usłyszała szuranie i kroki.
– Witaj! – Przez harmonijkowe drzwi, które znajdowały się za ladą, weszła kobieta w sędziwym już wieku. – W czym mogę pomóc?
– Potrzebuję pokoju. – Dziewczyna uśmiechnęła się do niej delikatnie z nadzieją, że szybko to załatwią i będzie mogła odpocząć.
Staruszka wydała jej się znajoma, ale nie przypominała sobie, żeby się kiedyś spotkały. Może to przez aurę, która ją otaczała, bo była taka sama, jak u Wasi, niezwykle jasna i łagodna. Zamrugała kilkukrotnie, żeby skupić się na twarzy kobiety. Miała niezwykłe, niebieskie oczy, wydawałoby się, że potrafi zajrzeć człowiekowi w głąb duszy.
– Oczywiście, bo po co innego można tu przyjść! – Starsza pani zaśmiała się łagodnie, po czym zaczęła szukać czegoś pod ladą. – Nie jesteś tutejsza, prawda?
– Tak, przypłynęłam z daleka.
– Od razu widać... O, jest! – Kobieta podniosła wzrok i podała dziewczynie klucz. – Ten pokój będzie odpowiedni.
Rudowłosa schowała go do kieszeni, po czym zapłaciła za kilka noclegów z góry. Już po chwili ruszyła schodami na samą górę, tak jak poinstruowała ją staruszka. Stanęła przed odrapanymi drzwiami z tabliczką, na której widniał numer „13”. Uśmiechnęła się krzywo, na jej szczęście nie była przesądna. Gdy weszła do środka, aż otworzyła usta ze zdziwienia. Pokój był naprawdę bardzo ładny i przytulny. Nie przypominał w niczym zapuszczonej recepcji. Kremowe ściany wyglądały, jakby były dopiero co pomalowane, a pod jedną z nich stały meble z ciemnego drewna bez najmniejszych zadrapań. Na łóżku leżała świeża biała pościel przykryta kremową kapą.
Odłożyła plecak na podłogę z niemal czarnego drewna i stanęła przy oknie, z którego można było zobaczyć całą wschodnią część miasta. W momencie, kiedy jej wzrok zatrzymał się na posiadłości w oddali, poczuła dreszcz na plecach, a triquetra zrobiła się cieplejsza. Przygryzła dolną wargę. Gdy tylko odpocznie, musi tam iść, była tego pewna. Intuicja nigdy jej jeszcze nie zawiodła, a stanowiła jedyną rzecz, której mogła ufać. Odetchnęła zrezygnowana; gdyby tylko pamiętała, wszystko byłoby prostsze.

3 komentarze:

  1. Hej :)
    Bardzo ciekawa i intrygująca historia :). Jestem pod wrażeniem niezwykłej umiejętności dziewczyny oraz zaciekawiona jej przeszłością. W ładny sposób opisujesz co bohaterka czuje. Masz swój własny wyrobiony styl pisania :). Opowiadanie bardzo mi się spodobało. Czekam na nexta.
    Ps. Zapraszam do mnie
    batgirlpisze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam!
      Dziękuję bardzo za miły komentarz! :) Cieszę się, że coś Cię zainteresowało w moim opowiadaniu i mam nadzieję, że dalsza część będzie również się podobać.
      Przy większej ilości wolnego czasu, na pewno zajrzę. :)

      Usuń
  2. Hej! :D
    Zgadnij kto ^^ Potrzebowałam trochę czasu, żeby się pozbierać po pierwszej części i zabrać za drugą. W sumie jak zaczęłam, to już samo poszło, a jestem po całej dwójce… No ale po kolei :3
    Nowa bohaterka, ale już od początku widać, że jest niezwykła. Musiałam sprawdzić czym jest triquetra, ale teraz już wszystko jasne. Dobrze znam ten symbol, chociaż nigdy nie zastanawiałam się nad jego nazwą i znaczeniem. Cóż, nie jest przypadkowy, co widać po sposobie w jaki daje się dziewczynie we znaki. Mamy śmiertelniczkę ze zdolnością widzenia aur i intuicją rozwiniętą tak bardzo, że właściwie kieruje się samymi tylko przeczuciami. Jeszcze to, że nie pamięta swojej przeszłości, pomijając ostatni rok, w zasadzie od momentu, w którym została znaleziona na pustyni…
    Genialna sprawa. To raz, a dwa – z miejsca polubiłam starszą panią z hostelu ^^ Cudowna staruszka, której osobiście nie spodziewałabym się spotkać w miejscu, którym podobno rządzą demony. Takie panie zawsze są intrygujące, poza tym zwykle skrywają jakiś sekret, chociaż… ;>

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń