–
Gotowa?
– W drzwiach stał Lucyfer.
Jak
zwykle pewny siebie, elegancki, z niebezpiecznym błyskiem w oczach.
Diabelnie przystojny, gdzie określenie „diabelnie” idealnie do
niego pasowało. Mimo całej tej otoczki, która narodziła się
wokół mężczyzny przez stulecia, było w nim coś urzekającego,
czego Aksel nie potrafiła nazwać. Gdy tak stał i mierzył ją
wzrokiem, zabrakło jej tchu. Nie odpowiedziała, pośpiesznie
kiwnęła głową i ruszyła w jego kierunku. Kazał jej iść przed
sobą.
W
głębi serca miała nadzieję, że zabierze ją do rodziców. W
końcu spędziła ponad godzinę w wannie, jak obiecał. Dostała
nawet kilka kompletów nowych ubrań. Zdecydowanie było ich za dużo,
ale nie odzywała się. Mógł się zdenerwować i wszystko zabrać.
Z tym człowiekiem nic nie było pewne i jasne. Z drugiej strony, czy
Aksel powinna nazywać go człowiekiem, skoro sam za takiego się nie
uważał?
Odegnała
od siebie myśli, w tym momencie nie było czasu na dumanie nad tym,
czy Lucyfer jest wariatem, czy diabłem. Wyprostowała się pod
kolejnym przeciągłym spojrzeniem bruneta. Choć szedł za nią, to
doskonale czuła jego wzrok na swoich plecach. Przypominało to
strumień ciepła pełzający po jej skórze.
Poranek
był chłodny, na trawie i pobliskich drzewach dostrzegła rosę.
Lucyfer uprzedził, że dla niej może być zimno, dlatego też
wzięła dodatkową narzutkę, ale okazało się, że to jednak było
za mało. Owinęła się szczelnie materiałem, przy okazji omiatając
wzrokiem całą okolicę. Było tu pięknie, gdyby nie jej obecne
położenie, z pewnością zachwycałaby się widokiem na głos.
Idealnie przystrzyżone trawniki, równo posadzone krzewy, a nawet
nadal kwitnące rabaty kwiatów. Aksel nigdy nie była w
takim miejscu, mimo to czuła się tu dobrze. Oczywiście jeśli
zależałoby to od niej, to usunęłaby stąd ludzi o czarnych
oczach.
Wzięła
głęboki wdech rześkiego powietrza. Nawet nie zauważyła, gdy
Lucyfer wyminął ją na schodach i stanął przy aucie od strony
pasażera. Aksel niespiesznie skierowała się w jego stronę, nadal
podziwiając piękno krajobrazu przed rezydencją. Mężczyzna gestem
dłoni zaprosił ją do środka auta. O dziwo nie skuł jej ani nie
zasłonił oczu. Kazał po prostu wsiąść do samochodu, a sam po
kilku sekundach umiejscowił się za kierownicą. Jechali sami. Bez
eskorty demonów, tak się jej przynajmniej wydawało. Sunęli
spokojnie ulicami na drugi koniec miasta. W końcu okolica zaczęła
być znajoma. Aksel uśmiechnęła się mimowolnie. Jechali na
cmentarz. Przed śmiercią będzie mogła pożegnać się z
rodzicami.
Auto
zaparkował na ulicy niedaleko głównej bramy. Aksel odpięła pas,
już miała wysiąść, ale powstrzymała się na moment. Zmarszczyła
brwi, przygryzła dolną wargę, po czym spojrzała niepewnie na
towarzysza.
–
Idziesz
ze mną?
–
Tak.
–
Diabeł
może wejść na święconą ziemię? – Otworzyła szeroko oczy, a
na jej delikatnej twarzy malowało się zdziwienie.
Uśmiechnął
się rozbawiony, po czym po prostu wysiadł z auta. Zdezorientowana
kobieta pośpiesznie zrobiła to samo. Zrównała z nim krok i
patrzyła na niego z zaciekawieniem, a nawet fascynacją. Jako
mężczyzna cholernie ją pociągał, ale jego pochodzenie ją
przerażało. W końcu jest diabłem, kusi. Albo jest psychopatą,
który też potrafi kusić. Sama do końca nie była pewna, gdzie
powinna go przypisać. Rozejrzała się dookoła. Poza nimi nie
dostrzegła ani jednej żywej duszy. W dodatku zaczęło jej
towarzyszyć dziwne uczucie zawieszenia, jakby czas zwolnił albo
nawet się zatrzymał. Skierowała wzrok z powrotem na bruneta.
–
Zawsze
sądziłam, że demony nie mogą wchodzić do kościołów, boją się
księży, krzyży, święconej wody – zaczęła wyliczać na jednym
oddechu.
–
Osikowych
kołków i czosnku – dokończył szczerze rozbawiony. – Nie
jestem wampirem. I owszem, zwykłe demony tak, ale ja nie jestem
zwykły.
–
Tak,
tak. Ty jesteś ten najważniejszy demon w piekle. – Machnęła
ręką, Lucyfer nagle spoważniał.
–
Jest
jeszcze Samael, ale nie o to chodzi. Jestem aniołem. – Po krótkim
namyśle kontynuował. – Który upadł, dlatego to mi nie szkodzi.
Dalszą
drogę spędzili w milczeniu. Aksel cały czas miała w głowie to
krótkie wyznanie – jestem aniołem. Skoro był aniołem, to
powinien być dobry, a nie porywać kobiety z ulic, bo mu coś się
wydawało. Poza tym to było cholernie niesprawiedliwe. Jak taki
przystojny, obyty ze sztuką, mieszkający w tak pięknym domu
mężczyzna mógł mieć tak krzywo pod sufitem? Czy ona nie mogła
poznać jakiegoś miłego studenta? Tylko błądziła wygłodniałym
wzrokiem za facetem, który uważał się za diabła. Chociaż to
było w jej stylu. Kiedy wydawało się, że życie w końcu się
unormowało, to zawsze coś musiało się spieprzyć. I proszę
bardzo! Porwanie!
Kluczyli
jeszcze kilka minut między wąskimi alejkami, mijając pomniki.
Niektóre były bardzo stare, inne świeżo postawione. Daty wyryte
na płaskich płytach wskazywały na różne długości życia.
Śmierć nigdy nie była sprawiedliwa, jednym pozwalała dożyć
sędziwego wieku, drugich zabierała nazbyt wcześnie, nie pozwalając
przeżyć nawet miesiąca. Pocieszającym było to, że żniwiarz nie
zważał na kolor skóry, płeć, wyznanie. Śmierć w życiu
człowieka stanowiła jedyną stałą i niezmienną, każdy w końcu
umierał.
Lucyfer
przyglądał się z zaciekawieniem mijanym grobom, a Aksel prawie nie
zwracała na nie uwagi. Tak często mijała je wszystkie, że prawie
dla niej nie istniały. Zapewne każdy miał swoją historię, mniej
lub bardziej tragiczną, ale co ją to obchodziło? Sama przeżyła
tragedię, tracąc rodziców w dzieciństwie i z tego powodu nikt nie
ułatwił jej dalszego życia. Radziła sobie sama... Zawsze sama...
Szła
dobrze znaną jej drogą, trafiłaby tu nawet z zamkniętymi oczami.
W pewnym momencie zatrzymała się, a Lucyfer prawie na nią wpadł.
Stanął obok z przekrzywioną delikatnie głową. Patrzył na
czarną, marmurową płytę, na której widniały wyryte, pomalowane
na złoto litery układające się w imiona rodziców Aksel.
–
Nie
rozumiem, czego ludzie szukają na cmentarzach. Przecież tu nie ma
dusz, to tylko śmietniki z gnijącymi ciałami.
Na
te słowa Aksel aż się wzdrygnęła. Zmierzyła go od góry do dołu
ze złością w oczach, która po chwili wyparowała, a na jej
miejscu pojawił się smutek. Usiadła na ławce przy pomniku. Ze
zgarbionymi ramionami i kopiąc ziemię czubkiem buta, wyglądała
jak porzucone szczenię.
–
Wyobrażam
sobie, że to jest jak skrzynka pocztowa. – Wskazała dłonią na
grób. – Opowiadam o moich dniach, radościach, smutkach. Wiem, że
ich tu nie ma, ale chcę wierzyć, że moje myśli tu zostają i
docierają do rodziców.
–
To
tak nie działa...
–
Nie,
nie zabieraj mi tego – przerwała mu w pół zdania.
Skinął
tylko głową. Usiadł obok niej i cierpliwie czekał, aż będzie
chciała iść. Sam nie wiedział, dlaczego zgodził się ją tu
przywieźć.
Aksel
była czysta, nie zrobiła w życiu nic złego, nie jej winą było,
że urodziła się Kluczem. W jakiś sposób jej współczuł.
Osobiście wolał karać zbrodniarzy. Tacy ludzie jak ona nie powinni
go nigdy spotkać. Ta sytuacja zaczynała go drażnić, i wcale nie
chodziło o nią, tylko o postępowanie jego Ojca. Ludzie oddawali mu
cześć, modlili się, błagali, nazwali Bogiem, a on nie potrafił
sam posprzątać swojego bałaganu. Musiał zaangażować w to tak
kruche stworzenie. Dla Lucyfera było to okrutne postępowanie, a
powtarzane przez jego braci On ma plan przyprawiało mężczyznę
o mdłości. Z rozmyślań wyrwał go głos Aksel.
–
Dlaczego
stałeś się zły?
Zamrugał
kilkukrotnie, przyglądając się jej przez chwilę w milczeniu,
zastanawiając się, co to da, kiedy pozna prawdę. I tak nie
wierzyła w nic, co powiedział, więc dlaczego miałaby uwierzyć w
coś teraz?
–
Nie
chcesz, to nie mów. – Aksel wzruszyła ramionami i zaczęła
skubać rękaw narzutki.
–
Dlaczego
chcesz wiedzieć?
–
Sama
nie wiem. – Uśmiechnęła się ze smutkiem. – Niedługo umrę.
Chyba chociaż tyle mi się należy, żeby poznać historię od
drugiej strony. Dlaczego diabeł kusił Ewę.
–
To
nie ja. – Lucyfer pospiesznie pokręcił głową.
–
Co?
– Aksel zmrużyła oczy i się na niego po prostu gapiła.
–
W
Raju to nie byłem ja. – Brunet ponownie pokręcił głową, był
poważny, jego oczy nie zdradzały żadnych emocji. – To jest
właśnie problem ludzi. Przypisujecie mi wszystko, co złe.
Sądzicie, że was nienawidzę.
–
A
tak nie jest?
–
Nie!
– Po chwili zorientował się, że powiedział to trochę za
głośno. – Nie, Aksel, nie nienawidzę was.
Splótł
palce przed sobą i naprężył, aż kostki wydały cichy trzask.
Odetchnął całą piersią, po czym spojrzał w niebo, podejmując
decyzję.
–
Wiele
lat temu... – Pochylił się w jej kierunku, wskazał palcem w
górę. – Jeszcze mieszkałem tam, a wy raczej byliście w
powijakach. Dostrzegłem pewną istotę. Kobietę. Zakochałem się.
Gdy
to mówił, na jego twarzy można było dostrzec mieszaninę uczuć –
zadowolenie, radość, żal, złość, ale w oczach widziała tylko
ból, mimo że próbował to ukryć.
–
Miała
na imię Aja. Chciałem być z nią. Pierwszy raz zazdrościłem
czegoś wam. Ludziom. Tego, że możecie. – Zamyślił się przez
chwilę, dłonie zacisnęły się w pięści. – Poszedłem do Ojca,
wręcz Go błagałem, żeby pozwolił mi z nią być. Nie wiem, czego
się spodziewałem... Zrzucił mnie w otchłań za to, że pokochałem
Aję bardziej niż jego. Moi bracia próbowali go przekonać, żeby
się zgodził. Wiesz, co zrobił?
Przyglądał
się jej twarzy, czekając na odpowiedź. Aksel nic nie powiedziała,
tylko potrząsnęła przecząco głową, czekając na dalszą część.
–
Zgodził
się. Nawet nie wiesz, jaki byłem szczęśliwy, kiedy Michał
przyszedł po mnie z tą wiadomością. Był jednak w tym wszystkim
haczyk. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy z długości i kruchości
ludzkiego życia. Sto lat w niebie, dzień na ziemi z Ają.
–
Ludzie
nie żyją tak długo... – Aksel wyszeptała ze ściśniętym
gardłem.
–
Dokładnie.
Po stu latach mojej służby ona po prostu nie żyła. Odszedłem.
Upadłem. Stałem się pierwszym, który mu się sprzeciwił.
Pierwszy poczułem do niego taki wstręt. Zakpił ze mnie, tak po
prostu, dla przykładu. Zamieszkałem w otchłani, która z czasem
przez ludzi została nazwana piekłem, a ja stałem się tam diabłem.
Ot, taka historia złego Lucyfera.
Siedział
bez ruchu, wpatrzony przed siebie. Poczuł na swojej skórze dotyk.
Smukłe i drżące palce Aksel zacisnęły się na dłoni mężczyzny.
Odwrócił głowę w jej stronę, ale ona nie patrzyła na niego.
Również wpatrywała się w obraz przed sobą. Mimo to wiedział, że
mu współczuła. Początkowo chciał strącić jej rękę, ale jej
dotyk był przyjemny, dał mu ukojenie. Nie pamiętał kiedy i czy w
ogóle ktoś wykonał wobec niego z pozoru tak błahy gest, zupełnie
bezinteresownie.
Kobiety
uwielbiały go dotykać. Ba! Uwielbiały po prostu jego, ale to było
czyste pożądanie, bez odrobiny uczuć wyższych, zawsze chodziło o
seks, nic więcej. Dotyk Aksel był czymś innym, nowym.
Niespodziewanie, zbyt szybko zabrała dłoń, co nie uszło uwadze
Lucyfera. Wystraszyła się, choć nie wiedział dlaczego, przecież
nawet się nie ruszył. Aksel z trudem przełknęła ślinę, bo
zaschło jej w gardle, a puls znacznie przyśpieszył. Ukradkiem
przyglądała się swoim palcom. Nie zauważyła nic, nie było
żadnego śladu, a mogłaby przysiąc, że czuła, jak iskierki prądu
przeskakiwały między skórą ich dłoni. Przestraszyło ją to, ale
jednocześnie zaciekawiło. Mimo to postanowiła wrócić do ich
rozmowy, odchrząknęła, jej głos drżał delikatnie.
–
Więc
kto był w Raju?
–
Samael.
– Uśmiechnął się pogardliwe. – To on kusił Ewę, to on was
nienawidzi. Dla niego ludzie to robactwo. Gdy Ojciec kazał aniołom
pokłonić się Adamowi, wpadł w szał. Wzniecił bunt w niebie, po
czym je opuścił. Kusił Ewę, a gdy dopiął swego, wtedy przyszedł
do mnie. Samael jest żądny władzy. Nawet w piekle mieszał,
skłócał. Chciał przejąć moje miejsce. Stąd wojna między nami.
Część demonów stoi twardo za mną, a część przeszła na jego
stronę.
–
Ciężkie
jest życie króla.
–
Tak.
– Roześmiał się wesoło, a już po chwili posmutniał. –
Możesz wierzyć lub nie. Nie chcę waszej zagłady, ale jeśli on
wygra, rozpęta apokalipsę, a ziemia będzie gorszym miejscem niż
piekło.
–
Rozumiem.
– Spuściła głowę i wpatrywała się w swoje buty, po czym
dodała szeptem. – Możemy wracać.
Na
chwilę zamknęła oczy, dotykając opuszkami palców gładkiej
powierzchni marmurowej płyty. Lucyfer wstał i w skupieniu
przyglądał się jej twarzy. Jego umysł pracował na najwyższych
obrotach. Czy zawsze musiało być tak, jak zażyczył sobie jego
Ojciec? Nie był już jego ulubionym synem, był czarną owcą wśród
anielskiej rodziny, więc dlaczego miałby go słuchać? Może
istnieje inne wyjście i chociaż tę jedną duszę może ocalić.
Przez
te wszystkie wieki oczerniania go przez ludzi mógł się stać taki,
jak sobie go wyobrażali, ale wiedział, że to nie jest
rozwiązaniem. Gdyby Lucyfer stał się okrutny wobec niewinnych, to
stałby się taki sam, jak Samael, którym gardził.
Mógłby
nie posłuchać Michała i po prostu zabić Aksel, ale nigdy by sobie
tego nie wybaczył. Był tego w pełni świadom. To Lucyfer niósł
światło, on sam stanowił światło strącone w mrok. Nigdy
nie był i nie zamierzał być mrokiem.
Kobieta
stojąca przed przystojnym demonem wzięła głęboki wdech, zupełnie
nieświadoma jego myśli, po czym ruszyła w stronę bramy. Nawet
przez sekundę nie skupiła się na drodze, miała mętlik w głowie,
który całkowicie pochłaniał jej uwagę. W niektórych momentach,
gdyby nie szybki refleks Lucyfera, z pewnością zaorałaby twarzą w
udeptaną ziemię albo, co gorsza, rozbiłaby głowę o któryś
z licznych pomników, potykając się o własne nogi. Racjonalne
myślenie nie pozwalało traktować całej tej rozmowy poważnie, ale
podświadomie wiedziała, że on nie kłamie. To wszystko było
absurdalne. Poczuła się jak Alicja, która wpadła do króliczej
nory... Tylko gdzie się podział biały królik?
Zanim
wsiadła do samochodu, omiotła spojrzeniem okolice. Nie byli sami. W
jednym z zaparkowanych nieopodal aut dostrzegła Theodora. Demony
Lucyfera jak zwykle pełniły wartę przy nim, a może pilnowały,
żeby ona nie uciekła. Nie wiedziała i nie chciała już wiedzieć.
Było jej żal samej siebie, ale również żal mężczyzny, który
siedział obok. Współczuła mu z całego serca, że coś takiego go
spotkało, choć nie wierzyła w te całe chrześcijańskie bzdury.
Mógł przecież stracić ukochaną i mógł z tego powodu cierpieć
tak bardzo, że aż zwariował. Mimo całej logiki, którą próbowała
się kierować, intuicja usilnie podpowiadała jej, że to wszystko
jest prawdą, że ten mężczyzna jest diabłem i nie ma co liczyć
na szczęśliwe zakończenie.
Diabelnie fajne :) Już polubiłam Lucyferka :)
OdpowiedzUsuńTak nawiasem, radzę Ci zamontować blokadę kopiowania.
Super, że się podoba :)
UsuńDziekuję za radę, nawet o tym nie pomyślałam ;)
Jak mi się szkoda zrobiło Lucyfera ;-; Przedstawiłaś go w zupełnie innym świetle i to jest genialne. Motyw walczących braci i Niosącego Światło jako kogoś, kto naprawdę jest dobry… Upadł z miłości. To coś niepojętego, więc wątpliwości Aksel są normalne, tak jak i to, że podświadomie szuka wyjaśnienia na wszystko, co działo się wokół niej. Ona czuje, że wszystkie historie są prawdziwe, ale w naturalny sposób odpycha od siebie prawdę. To takie… po prostu ludzkie, bo człowiek zawsze będzie szukał logicznego usprawiedliwienia na to, czego nie rozumie.
OdpowiedzUsuńTa rozmowa była urocza i w sumie wiele tłumaczy. Zabrał ją do rodziców na cmentarz… Ech. Aksel jest inna niż napalone laski, które do tej pory musiał napotykać. Swoją drogą, miłość do Aji kojarzy mi się z Domem Nocy :D Może nagle się okaże, że Aksel jest jej kolejnym wcieleniem? Klucz do wojny pod postacią kobiety od której wszystko się zaczęło? Tak sobie gdybam…
Wiem już dlaczego wspominałaś o romansie, a przynajmniej podejrzewam co będzie. I cholernie na to czekam, bo Lucyfer ma mnie całą, ach *_____*
Nessa.