wtorek, 23 sierpnia 2016

- 1.6 -

– Gotowa? – W drzwiach stał Lucyfer.
Jak zwykle pewny siebie, elegancki, z niebezpiecznym błyskiem w oczach. Diabelnie przystojny, gdzie określenie „diabelnie” idealnie do niego pasowało. Mimo całej tej otoczki, która narodziła się wokół mężczyzny przez stulecia, było w nim coś urzekającego, czego Aksel nie potrafiła nazwać. Gdy tak stał i mierzył ją wzrokiem, zabrakło jej tchu. Nie odpowiedziała, pośpiesznie kiwnęła głową i ruszyła w jego kierunku. Kazał jej iść przed sobą.
W głębi serca miała nadzieję, że zabierze ją do rodziców. W końcu spędziła ponad godzinę w wannie, jak obiecał. Dostała nawet kilka kompletów nowych ubrań. Zdecydowanie było ich za dużo, ale nie odzywała się. Mógł się zdenerwować i wszystko zabrać. Z tym człowiekiem nic nie było pewne i jasne. Z drugiej strony, czy Aksel powinna nazywać go człowiekiem, skoro sam za takiego się nie uważał?
Odegnała od siebie myśli, w tym momencie nie było czasu na dumanie nad tym, czy Lucyfer jest wariatem, czy diabłem. Wyprostowała się pod kolejnym przeciągłym spojrzeniem bruneta. Choć szedł za nią, to doskonale czuła jego wzrok na swoich plecach. Przypominało to strumień ciepła pełzający po jej skórze.
Poranek był chłodny, na trawie i pobliskich drzewach dostrzegła rosę. Lucyfer uprzedził, że dla niej może być zimno, dlatego też wzięła dodatkową narzutkę, ale okazało się, że to jednak było za mało. Owinęła się szczelnie materiałem, przy okazji omiatając wzrokiem całą okolicę. Było tu pięknie, gdyby nie jej obecne położenie, z pewnością zachwycałaby się widokiem na głos. Idealnie przystrzyżone trawniki, równo posadzone krzewy, a nawet nadal kwitnące rabaty kwiatów. Aksel nigdy nie była w takim miejscu, mimo to czuła się tu dobrze. Oczywiście jeśli zależałoby to od niej, to usunęłaby stąd ludzi o czarnych oczach.
Wzięła głęboki wdech rześkiego powietrza. Nawet nie zauważyła, gdy Lucyfer wyminął ją na schodach i stanął przy aucie od strony pasażera. Aksel niespiesznie skierowała się w jego stronę, nadal podziwiając piękno krajobrazu przed rezydencją. Mężczyzna gestem dłoni zaprosił ją do środka auta. O dziwo nie skuł jej ani nie zasłonił oczu. Kazał po prostu wsiąść do samochodu, a sam po kilku sekundach umiejscowił się za kierownicą. Jechali sami. Bez eskorty demonów, tak się jej przynajmniej wydawało. Sunęli spokojnie ulicami na drugi koniec miasta. W końcu okolica zaczęła być znajoma. Aksel uśmiechnęła się mimowolnie. Jechali na cmentarz. Przed śmiercią będzie mogła pożegnać się z rodzicami.
Auto zaparkował na ulicy niedaleko głównej bramy. Aksel odpięła pas, już miała wysiąść, ale powstrzymała się na moment. Zmarszczyła brwi, przygryzła dolną wargę, po czym spojrzała niepewnie na towarzysza.
– Idziesz ze mną?
– Tak.
– Diabeł może wejść na święconą ziemię? – Otworzyła szeroko oczy, a na jej delikatnej twarzy malowało się zdziwienie.
Uśmiechnął się rozbawiony, po czym po prostu wysiadł z auta. Zdezorientowana kobieta pośpiesznie zrobiła to samo. Zrównała z nim krok i patrzyła na niego z zaciekawieniem, a nawet fascynacją. Jako mężczyzna cholernie ją pociągał, ale jego pochodzenie ją przerażało. W końcu jest diabłem, kusi. Albo jest psychopatą, który też potrafi kusić. Sama do końca nie była pewna, gdzie powinna go przypisać. Rozejrzała się dookoła. Poza nimi nie dostrzegła ani jednej żywej duszy. W dodatku zaczęło jej towarzyszyć dziwne uczucie zawieszenia, jakby czas zwolnił albo nawet się zatrzymał. Skierowała wzrok z powrotem na bruneta.
– Zawsze sądziłam, że demony nie mogą wchodzić do kościołów, boją się księży, krzyży, święconej wody – zaczęła wyliczać na jednym oddechu.
– Osikowych kołków i czosnku – dokończył szczerze rozbawiony. – Nie jestem wampirem. I owszem, zwykłe demony tak, ale ja nie jestem zwykły.
– Tak, tak. Ty jesteś ten najważniejszy demon w piekle. – Machnęła ręką, Lucyfer nagle spoważniał.
– Jest jeszcze Samael, ale nie o to chodzi. Jestem aniołem. – Po krótkim namyśle kontynuował. – Który upadł, dlatego to mi nie szkodzi.
Dalszą drogę spędzili w milczeniu. Aksel cały czas miała w głowie to krótkie wyznanie – jestem aniołem. Skoro był aniołem, to powinien być dobry, a nie porywać kobiety z ulic, bo mu coś się wydawało. Poza tym to było cholernie niesprawiedliwe. Jak taki przystojny, obyty ze sztuką, mieszkający w tak pięknym domu mężczyzna mógł mieć tak krzywo pod sufitem? Czy ona nie mogła poznać jakiegoś miłego studenta? Tylko błądziła wygłodniałym wzrokiem za facetem, który uważał się za diabła. Chociaż to było w jej stylu. Kiedy wydawało się, że życie w końcu się unormowało, to zawsze coś musiało się spieprzyć. I proszę bardzo! Porwanie!
Kluczyli jeszcze kilka minut między wąskimi alejkami, mijając pomniki. Niektóre były bardzo stare, inne świeżo postawione. Daty wyryte na płaskich płytach wskazywały na różne długości życia. Śmierć nigdy nie była sprawiedliwa, jednym pozwalała dożyć sędziwego wieku, drugich zabierała nazbyt wcześnie, nie pozwalając przeżyć nawet miesiąca. Pocieszającym było to, że żniwiarz nie zważał na kolor skóry, płeć, wyznanie. Śmierć w życiu człowieka stanowiła jedyną stałą i niezmienną, każdy w końcu umierał.
Lucyfer przyglądał się z zaciekawieniem mijanym grobom, a Aksel prawie nie zwracała na nie uwagi. Tak często mijała je wszystkie, że prawie dla niej nie istniały. Zapewne każdy miał swoją historię, mniej lub bardziej tragiczną, ale co ją to obchodziło? Sama przeżyła tragedię, tracąc rodziców w dzieciństwie i z tego powodu nikt nie ułatwił jej dalszego życia. Radziła sobie sama... Zawsze sama...
Szła dobrze znaną jej drogą, trafiłaby tu nawet z zamkniętymi oczami. W pewnym momencie zatrzymała się, a Lucyfer prawie na nią wpadł. Stanął obok z przekrzywioną delikatnie głową. Patrzył na czarną, marmurową płytę, na której widniały wyryte, pomalowane na złoto litery układające się w imiona rodziców Aksel.
– Nie rozumiem, czego ludzie szukają na cmentarzach. Przecież tu nie ma dusz, to tylko śmietniki z gnijącymi ciałami.
Na te słowa Aksel aż się wzdrygnęła. Zmierzyła go od góry do dołu ze złością w oczach, która po chwili wyparowała, a na jej miejscu pojawił się smutek. Usiadła na ławce przy pomniku. Ze zgarbionymi ramionami i kopiąc ziemię czubkiem buta, wyglądała jak porzucone szczenię.
– Wyobrażam sobie, że to jest jak skrzynka pocztowa. – Wskazała dłonią na grób. – Opowiadam o moich dniach, radościach, smutkach. Wiem, że ich tu nie ma, ale chcę wierzyć, że moje myśli tu zostają i docierają do rodziców.
– To tak nie działa...
– Nie, nie zabieraj mi tego – przerwała mu w pół zdania.
Skinął tylko głową. Usiadł obok niej i cierpliwie czekał, aż będzie chciała iść. Sam nie wiedział, dlaczego zgodził się ją tu przywieźć.
Aksel była czysta, nie zrobiła w życiu nic złego, nie jej winą było, że urodziła się Kluczem. W jakiś sposób jej współczuł. Osobiście wolał karać zbrodniarzy. Tacy ludzie jak ona nie powinni go nigdy spotkać. Ta sytuacja zaczynała go drażnić, i wcale nie chodziło o nią, tylko o postępowanie jego Ojca. Ludzie oddawali mu cześć, modlili się, błagali, nazwali Bogiem, a on nie potrafił sam posprzątać swojego bałaganu. Musiał zaangażować w to tak kruche stworzenie. Dla Lucyfera było to okrutne postępowanie, a powtarzane przez jego braci On ma plan przyprawiało mężczyznę o mdłości. Z rozmyślań wyrwał go głos Aksel.
– Dlaczego stałeś się zły?
Zamrugał kilkukrotnie, przyglądając się jej przez chwilę w milczeniu, zastanawiając się, co to da, kiedy pozna prawdę. I tak nie wierzyła w nic, co powiedział, więc dlaczego miałaby uwierzyć w coś teraz?
– Nie chcesz, to nie mów. – Aksel wzruszyła ramionami i zaczęła skubać rękaw narzutki.
– Dlaczego chcesz wiedzieć?
– Sama nie wiem. – Uśmiechnęła się ze smutkiem. – Niedługo umrę. Chyba chociaż tyle mi się należy, żeby poznać historię od drugiej strony. Dlaczego diabeł kusił Ewę.
– To nie ja. – Lucyfer pospiesznie pokręcił głową.
– Co? – Aksel zmrużyła oczy i się na niego po prostu gapiła.
– W Raju to nie byłem ja. – Brunet ponownie pokręcił głową, był poważny, jego oczy nie zdradzały żadnych emocji. – To jest właśnie problem ludzi. Przypisujecie mi wszystko, co złe. Sądzicie, że was nienawidzę.
– A tak nie jest?
– Nie! – Po chwili zorientował się, że powiedział to trochę za głośno. – Nie, Aksel, nie nienawidzę was.
Splótł palce przed sobą i naprężył, aż kostki wydały cichy trzask. Odetchnął całą piersią, po czym spojrzał w niebo, podejmując decyzję.
– Wiele lat temu... – Pochylił się w jej kierunku, wskazał palcem w górę. – Jeszcze mieszkałem tam, a wy raczej byliście w powijakach. Dostrzegłem pewną istotę. Kobietę. Zakochałem się.
Gdy to mówił, na jego twarzy można było dostrzec mieszaninę uczuć – zadowolenie, radość, żal, złość, ale w oczach widziała tylko ból, mimo że próbował to ukryć.
– Miała na imię Aja. Chciałem być z nią. Pierwszy raz zazdrościłem czegoś wam. Ludziom. Tego, że możecie. – Zamyślił się przez chwilę, dłonie zacisnęły się w pięści. – Poszedłem do Ojca, wręcz Go błagałem, żeby pozwolił mi z nią być. Nie wiem, czego się spodziewałem... Zrzucił mnie w otchłań za to, że pokochałem Aję bardziej niż jego. Moi bracia próbowali go przekonać, żeby się zgodził. Wiesz, co zrobił?
Przyglądał się jej twarzy, czekając na odpowiedź. Aksel nic nie powiedziała, tylko potrząsnęła przecząco głową, czekając na dalszą część.
– Zgodził się. Nawet nie wiesz, jaki byłem szczęśliwy, kiedy Michał przyszedł po mnie z tą wiadomością. Był jednak w tym wszystkim haczyk. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy z długości i kruchości ludzkiego życia. Sto lat w niebie, dzień na ziemi z Ają.
– Ludzie nie żyją tak długo... – Aksel wyszeptała ze ściśniętym gardłem.
– Dokładnie. Po stu latach mojej służby ona po prostu nie żyła. Odszedłem. Upadłem. Stałem się pierwszym, który mu się sprzeciwił. Pierwszy poczułem do niego taki wstręt. Zakpił ze mnie, tak po prostu, dla przykładu. Zamieszkałem w otchłani, która z czasem przez ludzi została nazwana piekłem, a ja stałem się tam diabłem. Ot, taka historia złego Lucyfera.
Siedział bez ruchu, wpatrzony przed siebie. Poczuł na swojej skórze dotyk. Smukłe i drżące palce Aksel zacisnęły się na dłoni mężczyzny. Odwrócił głowę w jej stronę, ale ona nie patrzyła na niego. Również wpatrywała się w obraz przed sobą. Mimo to wiedział, że mu współczuła. Początkowo chciał strącić jej rękę, ale jej dotyk był przyjemny, dał mu ukojenie. Nie pamiętał kiedy i czy w ogóle ktoś wykonał wobec niego z pozoru tak błahy gest, zupełnie bezinteresownie.
Kobiety uwielbiały go dotykać. Ba! Uwielbiały po prostu jego, ale to było czyste pożądanie, bez odrobiny uczuć wyższych, zawsze chodziło o seks, nic więcej. Dotyk Aksel był czymś innym, nowym. Niespodziewanie, zbyt szybko zabrała dłoń, co nie uszło uwadze Lucyfera. Wystraszyła się, choć nie wiedział dlaczego, przecież nawet się nie ruszył. Aksel z trudem przełknęła ślinę, bo zaschło jej w gardle, a puls znacznie przyśpieszył. Ukradkiem przyglądała się swoim palcom. Nie zauważyła nic, nie było żadnego śladu, a mogłaby przysiąc, że czuła, jak iskierki prądu przeskakiwały między skórą ich dłoni. Przestraszyło ją to, ale jednocześnie zaciekawiło. Mimo to postanowiła wrócić do ich rozmowy, odchrząknęła, jej głos drżał delikatnie.
– Więc kto był w Raju?
– Samael. – Uśmiechnął się pogardliwe. – To on kusił Ewę, to on was nienawidzi. Dla niego ludzie to robactwo. Gdy Ojciec kazał aniołom pokłonić się Adamowi, wpadł w szał. Wzniecił bunt w niebie, po czym je opuścił. Kusił Ewę, a gdy dopiął swego, wtedy przyszedł do mnie. Samael jest żądny władzy. Nawet w piekle mieszał, skłócał. Chciał przejąć moje miejsce. Stąd wojna między nami. Część demonów stoi twardo za mną, a część przeszła na jego stronę.
– Ciężkie jest życie króla.
– Tak. – Roześmiał się wesoło, a już po chwili posmutniał. – Możesz wierzyć lub nie. Nie chcę waszej zagłady, ale jeśli on wygra, rozpęta apokalipsę, a ziemia będzie gorszym miejscem niż piekło.
– Rozumiem. – Spuściła głowę i wpatrywała się w swoje buty, po czym dodała szeptem. – Możemy wracać.
Na chwilę zamknęła oczy, dotykając opuszkami palców gładkiej powierzchni marmurowej płyty. Lucyfer wstał i w skupieniu przyglądał się jej twarzy. Jego umysł pracował na najwyższych obrotach. Czy zawsze musiało być tak, jak zażyczył sobie jego Ojciec? Nie był już jego ulubionym synem, był czarną owcą wśród anielskiej rodziny, więc dlaczego miałby go słuchać? Może istnieje inne wyjście i chociaż tę jedną duszę może ocalić.
Przez te wszystkie wieki oczerniania go przez ludzi mógł się stać taki, jak sobie go wyobrażali, ale wiedział, że to nie jest rozwiązaniem. Gdyby Lucyfer stał się okrutny wobec niewinnych, to stałby się taki sam, jak Samael, którym gardził.
Mógłby nie posłuchać Michała i po prostu zabić Aksel, ale nigdy by sobie tego nie wybaczył. Był tego w pełni świadom. To Lucyfer niósł światło, on sam stanowił światło strącone w mrok. Nigdy nie był i nie zamierzał być mrokiem.
Kobieta stojąca przed przystojnym demonem wzięła głęboki wdech, zupełnie nieświadoma jego myśli, po czym ruszyła w stronę bramy. Nawet przez sekundę nie skupiła się na drodze, miała mętlik w głowie, który całkowicie pochłaniał jej uwagę. W niektórych momentach, gdyby nie szybki refleks Lucyfera, z pewnością zaorałaby twarzą w udeptaną ziemię albo, co gorsza, rozbiłaby głowę o któryś z licznych pomników, potykając się o własne nogi. Racjonalne myślenie nie pozwalało traktować całej tej rozmowy poważnie, ale podświadomie wiedziała, że on nie kłamie. To wszystko było absurdalne. Poczuła się jak Alicja, która wpadła do króliczej nory... Tylko gdzie się podział biały królik?
Zanim wsiadła do samochodu, omiotła spojrzeniem okolice. Nie byli sami. W jednym z zaparkowanych nieopodal aut dostrzegła Theodora. Demony Lucyfera jak zwykle pełniły wartę przy nim, a może pilnowały, żeby ona nie uciekła. Nie wiedziała i nie chciała już wiedzieć. Było jej żal samej siebie, ale również żal mężczyzny, który siedział obok. Współczuła mu z całego serca, że coś takiego go spotkało, choć nie wierzyła w te całe chrześcijańskie bzdury. Mógł przecież stracić ukochaną i mógł z tego powodu cierpieć tak bardzo, że aż zwariował. Mimo całej logiki, którą próbowała się kierować, intuicja usilnie podpowiadała jej, że to wszystko jest prawdą, że ten mężczyzna jest diabłem i nie ma co liczyć na szczęśliwe zakończenie.

3 komentarze:

  1. Diabelnie fajne :) Już polubiłam Lucyferka :)
    Tak nawiasem, radzę Ci zamontować blokadę kopiowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że się podoba :)
      Dziekuję za radę, nawet o tym nie pomyślałam ;)

      Usuń
  2. Jak mi się szkoda zrobiło Lucyfera ;-; Przedstawiłaś go w zupełnie innym świetle i to jest genialne. Motyw walczących braci i Niosącego Światło jako kogoś, kto naprawdę jest dobry… Upadł z miłości. To coś niepojętego, więc wątpliwości Aksel są normalne, tak jak i to, że podświadomie szuka wyjaśnienia na wszystko, co działo się wokół niej. Ona czuje, że wszystkie historie są prawdziwe, ale w naturalny sposób odpycha od siebie prawdę. To takie… po prostu ludzkie, bo człowiek zawsze będzie szukał logicznego usprawiedliwienia na to, czego nie rozumie.
    Ta rozmowa była urocza i w sumie wiele tłumaczy. Zabrał ją do rodziców na cmentarz… Ech. Aksel jest inna niż napalone laski, które do tej pory musiał napotykać. Swoją drogą, miłość do Aji kojarzy mi się z Domem Nocy :D Może nagle się okaże, że Aksel jest jej kolejnym wcieleniem? Klucz do wojny pod postacią kobiety od której wszystko się zaczęło? Tak sobie gdybam…
    Wiem już dlaczego wspominałaś o romansie, a przynajmniej podejrzewam co będzie. I cholernie na to czekam, bo Lucyfer ma mnie całą, ach *_____*

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń