Znalazła
się znów w celi. Ta mała przestrzeń przytłaczała Aksel,
sprawiała, że czuła się jak w klatce. Choć żarliwie obiecała,
że nie będzie uciekać i błagała, żeby tego nie robił, to
Theodor był nieugięty. Bez słowa przykuł ją łańcuchem za nogę
do ściany, a drzwi zamknął na klucz, dwa razy upewniając się, że
przez nie nie wyjdzie.
Leżała
na łóżku, próbując zasnąć. Wszystko ją bolało, oczy piekły
od płaczu, żołądek skręcał się, wywołując mdłości, a
poczucie winy nie dawało spokoju. Przewracała się z boku na bok,
to znów kuliła się z zaciśniętymi mocno powiekami. Całą sobą
pragnęła, żeby to wszystko okazało się koszmarem...
Przerażającym koszmarem, ale nic ponadto. Niestety, to wszystko
było prawdą, a ona tkwiła w tym po sam czubek głowy. Nie znalazła
żadnego logicznego wytłumaczenia tego, co zobaczyła, co przeżyła.
Pocieszające zdawało się być jedynie to, że nie zwariowała.
Czekanie
na powrót Lucyfera przypominało torturę. On musiał wyjść z tego
cało, musiał przeżyć. Nie dopuszczała do siebie żadnej innej
myśli. Nie mógł umrzeć przez nią.
Nie
wiedziała, jak długo leżała w ciemności i jak długo płakała,
ale w końcu zasnęła. Pierwszy raz od trzech tygodni nie śniła.
Sama do końca nie wiedziała, czy to dobrze, czy jednak źle.
Uniosła
powieki i jednocześnie próbowała sobie przypomnieć, czy zostawiła
włączone światło. Usiadła na łóżku, przecierając zmęczone,
opuchnięte od płaczu oczy. Między palcami dostrzegła wypolerowany
but, przez co na moment zamarła. Poczuła radość, ale jednocześnie
owładnął ją strach. Przeczesała poplątane włosy palcami,
powoli podnosząc wzrok. Gdy napotkała chłodne spojrzenie
granatowych oczu, zaschło jej w gardle. Wyglądał tak, jak zawsze.
Ubrany w dopasowany garnitur, koszula bez najmniejszego zagniecenia,
czyste buty bez choćby jednej drobinki kurzu, każdy włos na swoim
miejscu, ani cienia zarostu. Jedyne, co mogłoby wskazywać na nocną
walkę, to bladoróżowa pręga na policzku.
–
To
nie jest konieczne – wydusiła z siebie z trudem i uniosła
łańcuch.
–
Owszem,
jest. Uciekłaś. – Przy ostatnim słowie zazgrzytał zębami, co
spowodowało, że do oczu Aksel napłynęły łzy, a w gardle
pojawiła się gula wielkości pięści. Aż zanadto była świadoma
błędu, który popełniła.
–
Ale
mnie znalazłeś. – Zmusiła się, żeby patrzeć mu w oczy.
–
Nie.
Znalazł cię Samael. Benedykt był zdrajcą, jakby nie Theodor... –
Na moment ponownie zacisnął zęby, po czym kontynuował opanowanym
głosem. – Nie wiem, co by z tobą zrobił. Jest zdolny do
wszystkiego.
Spuściła
głowę. Nie mogła wykrzesać z siebie więcej odwagi, żeby na
niego patrzeć. Choć jak dotąd znajdowała jej dość sporo,
zważając na to, jak roztrzęsiona i zagubiona się czuła.
Wyglądało na to, że Lucyfer nie ma już nic do powiedzenia.
Krzesło zaszurało i trzasnęły drzwi. Był na nią zły, czuła to
całą sobą. Każdą komórką swojego umęczonego ciała i umysłu.
Zawiodła jego zaufanie. Zaufał jej... Ta myśl ją zszokowała, ale
tak było. Lucyfer jej zaufał, a ona go zawiodła. Z ich dwojga to
ona okazała się negatywną postacią.
Od
myślenia rozbolała ją głowa, przynajmniej tak się jej wydawało.
Ruszyła za kotarkę do prowizorycznej łazienki, ciągnąc za sobą
łańcuch przytwierdzony do kostki. Na szczęście był wystarczająco
długi, żeby swobodnie mogła się poruszać po swojej celi. Obmyła
twarz zimną wodą, co na chwilę przyniosło ulgę. Powstrzymywała
się od płaczu, który dławił gardło. Kolejne ukłucie w głowie
prawie zwaliło ją z nóg. Przytrzymała się umywalki, żeby nie
upaść. Z trudem łapała oddech. Zamknęła na chwilę oczy. Niemal
krzyknęła, gdy zobaczyła Samaela. Nie było go tu, nie był
prawdziwy, widziała go, gdy zamknęła oczy, ale mimo to była
przerażona. Spróbowała jeszcze raz. Gdy tylko opadły powieki,
ujrzała okropną twarz demona. Serce przyspieszyło, oddech był
płytki i urywany, kostki palców aż pobielały od zaciskania się
na krawędzi porcelany. Nie, nie, nie! – myślała
gorączkowo, kręcąc głową. Nachyliła się nad umywalką, ale
odsunęła się ze strachem. W krzywiźnie kranu nie dostrzegła
swojej twarzy, odbicie ukazywało tego samego potwora, którego
widziała na imprezie w lustrze.
Głowa
pulsowała przeszywającym bólem, przysłaniając jej myśli gęstą
mgłą, a przy okazji wywołując fale mdłości. Łapała gorączkowo
powietrze, próbując uspokoić rozszalały żołądek. Marne próby
panowania nad swoim ciałem nie przyniosły żadnych efektów. W
ostatniej chwili zdążyła się odwrócić. Wymiotowała, choć nie
miała czym. Gdy skończyła, ostrożnie podniosła się z posadzki.
Wydawało się, że ból ustąpił, choć nie miała zamiaru
sprawdzać, czy Samael zniknął. Drżąc na całym ciele, wypłukała
usta. Spróbowała dojść do łóżka, ale ból przepełnił ją
całą ze zdwojoną siłą, rzucając na kolana.
–
Przestań!
– krzyknęła pomiędzy szlochami. – Przepraszam!
Kołysząc
się do przodu i tyłu, wbijała paznokcie w skórę ramion. Miała
nadzieję, że ten ból zagłuszy przeraźliwy śmiech w jej głowie.
Była przekonana, że to kara za ucieczkę. Zrobiłaby wszystko, żeby
tylko Lucyfer przestał ją dręczyć. Po korytarzu roznosiły się
krzyki Aksel, wymieszane z głośnym zawodzeniem.
–
Uspokój
się. – Do pomieszczenia wszedł zniecierpliwiony Theodor.
–
Przepraszam...
– Aksel ściskała z całych sił głowę, próbując przy tym nie
upaść na twarz. Najchętniej by po prostu ją zmiażdżyła, żeby
tylko to zakończyć.
Demon
nachylił się nad nią, uniósł ostrożnie podbródek, a już po
chwili wybiegł na korytarz, zostawiając drzwi otwarte na oścież.
Mimo to Aksel nie ruszyła się z miejsca. Nie była w stanie
przesunąć się o milimetr, a przede wszystkim nie chciała. Już po
chwili do środka wpadł Lucyfer. Dziewczyna podniosła na niego
wzrok, w którym zobaczył błaganie.
–
Przestań,
proszę... Zrozumiałam swój błąd... – Z ust wydobył się
cichy, drżący głos.
–
To
nie ja. – Mężczyzna uklęknął przy niej zaniepokojony i oglądał
ją gorączkowo. – On ci to zrobił?
Dotknął
ramienia, gdzie miała długie zadrapania od szponów Samaela. Aksel
skinęła tylko krótko. Próbowała nie myśleć o bólu, który
przelewał się falami przez jej ciało. Skupiała się na
mężczyźnie, który był tuż obok niej. Dawało to pewnego rodzaju
ulgę w cierpieniu. Jakby samą swoją obecnością zmniejszał
intensywność tortur. Jednak wyczuła znaczną zmianę w Lucyferze,
znów przepełniała go złość, ale nie na nią. Był zły na
Samaela. Mężczyzna doskonale zdawał sobie sprawę, co robi jego
brat. Znał te sztuczki, choć nigdy ich nie stosował. Wziął
głęboki, uspokajający oddech. Objął delikatnie jej głowę i
uniósł, żeby spojrzała mu w oczy.
–
Wyłączę
cię. Zaśniesz głęboko, to jedyny sposób, żeby nie sprawiał ci
bólu.
–
Zrób
to. – Oczami pełnymi łez patrzyła na niego z nadzieją, chwyciła
mocno za rękawy marynarki. – Zrób to.
Lucyfer
przytaknął, a już po chwili kobieta osunęła się bezwładnie w
jego ramionach. Odgarnął z jej czoła kilka sklejonych kosmyków
kasztanowych włosów. Wierzchem dłoni pogłaskał policzek z
troską.
Gdyby
go posłuchała, nie doszłoby do tego wszystkiego. Ale czy mógł ją
winić? Była człowiekiem, który został wciągnięty w wojnę
piekła. Będąc na jej miejscu, pewnie sam by sobie nie uwierzył. I
tak podziwiał ją, że nie popadła w obłęd. Nie była taka słaba,
na jaką wyglądała. Oderwał kawałek koszuli, po czym wytarł krew
sączącą się z jej nosa.
–
Panie?
– Theodor przyglądał się całej scenie w milczeniu, nie
przekraczając progu pomieszczenia. Dopiero gdy Aksel była
nieprzytomna, postanowił się odezwać.
–
Odepnij
ją.
Demon
posłusznie odczepił łańcuch, następnie przesunął się, żeby
nie zagradzać drogi Lucyferowi. Brunet z łatwością podniósł się
z podłogi i wyszedł, niosąc bezwładne ciało Aksel na rękach.
Aksel się obwinia. Nic dziwnego, bo choć jej zachowanie było po prostu ludzkie – sam Lucyfer to przyznaje – zawiodła jego zaufanie. Zabawne, że więziona dziewczyna zamartwia się tym, że zawiodła diabła, ale tak jednak jest. Lucyfer jest inny niż podejrzewała, chroni ją, a teraz mógł zginąć, więc… Tak, to dość naturalne.
OdpowiedzUsuńTheodor jest ostrożny, co też nie dziwi. Jedynie utwierdziłam się w przekonaniu, że jest Lucyferowi wierny. No i okazało się, że jednak był zdrajca… Ale Benedykt? Beniu, dlaczego? :< Tak czy inaczej, trudno zaufać komukolwiek, a ja na tę chwilę jestem pewna wyłącznie Lucyfera i Theodora.
Podoba mi się to, jak łagodnie rozwija się relacja upadłego i Aksel. Ona tak bardzo się obwinia, obawia się jego gniewu, ale też tego, że mogłaby mu stać się krzywda. On z kolei wciąż traktuje ją dobrze. To, że zabrał ją teraz… Do siebie? Hm, mam wrażenie, że będzie ciekawie. Mieszanie w głowie wstępem do czegoś więcej ;>
Nessa.