czwartek, 21 grudnia 2017

- 3.10 -

Aksel ponowiła połączenie i kolejny raz zaczęła nerwowy spacer po sypialni. Jęknęła, gdy znów usłyszała nagranie poczty głosowej. Rzuciła telefon na łóżko, a po chwili sama na nie opadła. Wpatrywała się w sufit, jednocześnie walcząc sama ze sobą, żeby nie użyć daru i po prostu nie zmusić Lucyfera do pojawienia się w ich domu.
Zasłoniła dłońmi twarz, starając się uspokoić oddech, co w nawet minimalnym stopniu jej się nie udało. Akurat tego dnia niemożność skontaktowania się z mężem doprowadzała ją do palpitacji serca i nawet delikatne mrowienie triquetry nie pomagało.
Wzdrygnęła się, gdy ktoś zapukał do drzwi. W obecnej chwili nie miała najmniejszej ochoty z nikim rozmawiać, oczywiście prócz Lucyfera, ale z pewnością to nie on stał na korytarzu.
– Aksel? – Głos zza drzwi, mimo że trochę przytłumiony, to z pewnością należał do demona, który od ponad roku był jej prywatnym ochroniarzem, szoferem, a nawet ogrodnikiem.
– Coś się stało? – Starała się uśmiechnąć, gdy stanęła przed Theodorem, ale mężczyzna nie wyglądał na przekonanego. – Miało cię nie być.
– No właśnie, coś się stało? – Zmrużył oczy, przyglądając się jej uważnie. – Cholernie się denerwujesz, poczułem to nawet na podjeździe.
– To nic. – Potarła czoło i spuściła wzrok. – Nie mogę dodzwonić się do Lucyfera, to wszystko.
– Nie kręć. – Zaplótł ręce na piersi, opierając się o futrynę. – Nie pierwszy raz nie odbiera, ale jakoś sobie nie przypominam, żebyś kiedykolwiek aż tak się tym przejmowała. A jesteście razem już jakiś czas.
– Szesnaście miesięcy – rzuciła w roztargnieniu, przygryzając kciuk.
– Więc co jest? Ktoś ci groził? Albo mu? Boisz się czegoś? Jakiś demon? Pierzasty dupek? – wyliczał, wpatrując się w Aksel, ale ona tylko pokręciła w zaprzeczeniu głową.
– Wybacz, ale muszę najpierw porozmawiać z Lucyferem.
– Jesteś chora? Stąd ten lekarz? – Theodor wyprostował się natychmiast, a w jego oczach pojawiła się panika.
– Nie, Theo, nie jestem chora. – Uśmiechnęła się lekko, ale tym razem niewymuszenie. – Ale...
– Wiem, to sprawa między wami. – Demon skinął głową w skupieniu, a po chwili i na jego ustach pojawił się słaby uśmiech. – Poszukać go?
– Nie ma sensu. – Westchnęła cicho. – Będę próbowała się dodzwonić, a ty się nie martw i jedź załatwiać te swoje sprawy. Nie umieram ani nic z tych rzeczy.
– W porządku, ale jakby co, to wiesz...
– Wiem. – Uśmiechnęła się i cmoknęła demona w policzek.
Poczekała, aż Theodor doszedł do końca korytarza, po czym zamknęła drzwi i sięgnęła po komórkę. Nie patrząc na wyświetlacz, wybrała numer, ale zanim przyłożyła urządzenie do ucha, zrobiła kilka głębokich wdechów. Stanęła przy oknie i, wpatrując się w zaśnieżony ogród, w myślach wręcz błagała, żeby mężczyzna odebrał.
Pisnęła z radości, gdy usłyszała trzask, który świadczył o przyjęciu połączenia.
Aksel? Zziajany Lucyfer zdecydowanie był czymś niecodziennym, czymś co zastanowiło kobietę na tyle, że milczała. – Kochanie, jesteś tam?
– Ymm... Tak, jestem. – Zamrugała kilkukrotnie. – Co ty robisz?
Tyle razy dzwoniłaś, żeby zapytać, co robię? Cholera! Trzymaj to! Tuż po słowach Lucyfera usłyszała szczekanie i warczenie.
– Czy to psy? – zapytała zaskoczona.
Tak, piekielne. Uciekły i żrą wszystko jak leci. W słuchawce rozbrzmiało dzwonienie łańcuchów, a po tym ciężkie westchnienie. – Załóż mu to na pysk!
– Nieważne. Musimy porozmawiać.
Teraz? Skarbie, mam tu dosłownie piekło. Jak wrócę do domu...
– Nie – przerwała mu ostrzej, niż zamierzała. – Musimy porozmawiać teraz, to naprawdę ważne.
Coś ci grozi?
– Jakbym słyszała Theodora – mruknęła, przeczesując włosy palcami. – Nic mi nie grozi. Nikt się na mnie nie czai, triquetra nie wariuje, nie jestem umierająca.
Więc co jest? Słyszała doskonale tę charakterystyczną nutę w głosie Lucyfera, która świadczyła o jego poirytowaniu, ale tym razem nie miała zamiaru odpuścić.
– To nie na telefon.
Aksel zaczął napiętym tonem, a po chwili odetchnął głęboko. – Rozmawiamy teraz albo po moim powrocie.
– Zanim ty wrócisz, to ja osiwieję.
Więc mów. Znów usłyszała łańcuchy, ale tym razem wyraźniej i głośniej. – No już, już, dobra psina. Zaprowadź go do klatki. Aksel?
– To nie na...
Porozmawiamy, jak wrócę...
– Jestem w ciąży – wyrzuciła z siebie, nim Lucyfer zdążył się rozłączyć. Przygryzła wargę w oczekiwaniu na odpowiedź, która nie nadchodziła. Zamrugała kilkukrotnie, chcąc powstrzymać napływające do oczu łzy. Broda zaczęła jej drżeć, a serce waliło w piersi jak oszalałe. – Powiedz coś.
W ciąży powtórzył cicho, a po chwili odchrząknął. – Daj mi pięć minut.
Aksel odsunęła aparat od ucha. Wpatrywała się w wirujące płatki śniegu, a po policzkach płynęły łzy. Już nawet nie starała się ich powstrzymywać. Z każdą kolejną słoną kroplą opuszczał ją również nadmiar emocji, co akurat było czymś dobrym. Dzięki temu oddychała równiej, a niepokój zelżał.
Stała przed oknem z zaplecionymi rękoma na piersi i przyglądała się ośnieżonemu ogrodowi. Pokryty nieskazitelną bielą zachwycał w równym stopniu, co wtedy, gdy na rabatach kwitły kolorowe kwiaty.
Wstrzymała oddech i spięła odruchowo mięśnie. Z chwilą, w której usłyszała charakterystyczny szelest skrzydeł, odwróciła się w stronę mężczyzny. Otworzyła szerzej oczy, a odległość między nimi pokonała w kilku krokach.
– Co ci się stało? – Dotknęła ostrożnie jego policzka, na którym widniała czerwona pręga, a przerażonym wzrokiem błądziła po zakrwawionym ubraniu.
– Nie denerwuj się. – Położył swoją dłoń na jej dłoni i przesunął do ust, po czym złożył subtelny pocałunek na palcach. – Nic mi nie jest. Wszystko się zagoiło.
– Jak mam się nie denerwować? Wyglądasz jak...
– Jak po spotkaniu z wściekłym, piekielnym psem, wiem. – Uśmiechnął się do niej delikatnie. – Ale nie o tym mieliśmy rozmawiać, prawda? Będziemy mieć dziecko?
– Dzieci – wyszeptała, spuszczając na moment wzrok. – Jest ich dwoje.
– Jesteś pewna?
Aksel skinęła ostrożnie głową i podeszła do fotela, na którym leżała jej torebka. Wyciągnęła z niej zdjęcie, które następnie podała mężczyźnie.
– Byłam u lekarza. Potwierdził.
Lucyfer przyglądał się fotografii w skupieniu, przekrzywiając przy tym delikatnie głowę. Na sekundę podniósł spojrzenie na Aksel, po czym wrócił do oglądania zdjęcia. Palcami wolnej ręki przeczesał włosy, a na jego ustach pojawił się uśmiech.
– Będę ojcem. Nie sądziłem, że to możliwe.
– Uwierz mi, ja też nie. – Odsunęła się od niego i podeszła z powrotem do okna. – Boję się.
Wzdrygnęła się, gdy poczuła dłonie na swojej talii, ale już w kolejnej sekundzie rozluźniła spięte mięśnie i ufnie wtuliła plecy w jego klatkę piersiową. Obserwowała odbicie twarzy Lucyfera w szybie, próbując dostrzec oznaki niepokoju, ale nic takiego nie zauważyła. Mężczyzna wyglądał na spokojnego, a w jego oczach widziała wyraźne zadowolenie.
– Będzie dobrze. – Odwrócił ją przodem do siebie, pogładził palcami jej policzek i delikatnie pocałował. – Nie ma się czego bać.
– Nie? – Uniosła wysoko brwi i potrząsnęła głową. – Ja nie jestem już człowiekiem, przynajmniej nie tak do końca, a ty jesteś...
– Diabłem. – Uśmiechnął się zaczepnie, na co Aksel na moment zacisnęła zęby, mrużąc przy tym oczy.
– Jesteś aniołem i proszę cię, nawet nie zaczynaj. Nie mam ochoty na sprzeczanie się z tobą w tym temacie, nie teraz.
– Dobrze, przepraszam. – Ujął jej twarz w dłonie i spojrzał głęboko w oczy. – Ale naprawdę nie masz czego się bać. Każdy demon i anioł ci powie, że jesteś światłem, czystą dobrocią i twoje dzieci też takie będą.
– Nasze – poprawiła go automatycznie, na co on się uśmiechnął.
– Tak, nasze. – Przeniósł dłonie na jej ramiona i lekko je potarł. – A po ziemi nie jeden nefilim chodzi i Niebo nie robi problemów, więc dlaczego w naszym przypadku miałoby być inaczej? Przecież do dnia dzisiejszego żadne gromy w nas nie uderzyły, domu nie zalała powódź stulecia, a w kominku nie zalęgła się szarańcza, a wiesz, że On jest do tego zdolny. Zresztą, jeśli mi nie wierzysz, porozmawiaj z Michałem. Może on cię przekona, że nie ma sensu niepotrzebnie się denerwować.
– Lucyfer, wierzę ci, tylko...
– Tylko co? – Mężczyzna wpatrywał się w jej oczy i nawet przy tym nie mrugnął.
– To coś zupełnie nowego. – Wzruszyła słabo ramionami. – Nie wiem. Może jestem przewrażliwiona przez to wszystko, co przeszliśmy. Chciałabym, aby były bezpieczne, to wszystko.
– I będą, obiecuję ci to. – Pochylił się nad Aksel i złożył na jej ustach gorący pocałunek. Gdy się od niej oderwał, uśmiechał się zawadiacko. – Idę pod prysznic. Będzie mi miło, jeśli dołączysz.

***

W pokoju panował półmrok, a w powietrzu unosił się zapach charakterystyczny dla niemowląt. Lucyfer obejmował w pasie Aksel i oboje przyglądali się Michałowi, który podszedł do pierwszego łóżeczka.
Anioł przez kilka sekund z delikatnym uśmiechem wpatrywał się w śpiącą dziewczynkę, po czym podszedł do jej brata, który szeroko otwartymi oczami wodził za tańczącymi na suficie cieniami. Gdy tylko Michał pochylił się nad chłopcem, ten przeniósł na niego spojrzenie i zamachał energicznie rączkami.
– Chyba cię polubił – wyszeptała Aksel, podchodząc bliżej łóżeczka, w którym leżał jej syn.
– Dzieci na ogół tak reagują na anioły – odparł Michał równie cicho.
– Prócz Lili – wtrącił Lucyfer, gładząc córkę po główce. – Ona wiecznie śpi.
– Zbiera siły na później. – Aksel zaśmiała się cicho. Podstawiła dłoń pod rączkę Nataniela, który niemal natychmiast zacisnął piąstkę na jej palcu. – To one mają zachować równowagę, nie ja, prawda?
– Ty od zawsze byłaś Kluczem do tego. – Archanioł powoli skinął głową. – Choć przyznam, że nie wiedziałem o dzieciach. Sądziłem, że masz tylko okiełznać mojego brata.
– Udam, że tego nie słyszałem. – Lucyfer stanął za plecami żony. Oparł brodę na jej ramieniu i wpatrywał się w oczy syna z uśmiechem na ustach. – To wspaniałe uczucie, wiesz, braciszku? Być ojcem. Może kiedyś sam spróbujesz, co? Zakochasz się i będziesz miał dzieci.
Michał gwałtownie odwrócił głowę w stronę Lucyfera, a Aksel parsknęła śmiechem, widząc minę anioła. Jednak w następnej chwili spoważniała i przecisnęła się między mężczyznami, aby podejść do córeczki, która zaczęła popłakiwać. Wyciągnęła ją z łóżeczka i dziewczynka od razu się uspokoiła.
– Przepraszam, kochanie. Nie chciałam cię obudzić. – Uśmiechnęła się z czułością i złożyła pocałunek na czole córeczki. – Zobacz, kto nas odwiedził, wujek Michał.
Liliana ziewnęła szeroko, a już po chwili wpatrywała się w archanioła z zaciekawieniem. Zamachała rączkami i przeniosła spojrzenie na Aksel, która znów się uśmiechnęła.
– Nie rób takiej miny, bo wyglądasz idiotycznie. – Lucyfer wziął córkę od żony i położył ją obok Nataniela. – Przecież żartowałem z tym, że masz zostać ojcem.
– Mało śmieszne – wymamrotał anioł, odwracając się w stronę dzieci, które trzymały się za rączki i zgodnie wpatrywały się w Michała.
Archanioł pochylił się nad łóżeczkiem, przymykając przy tym powieki. Wziął głęboki oddech, a cała jego sylwetka zaczęła delikatnie lśnić. Jego usta poruszały się szybko, gdy wypowiadał słowa błogosławieństwa w anielskim języku. W końcu zamilkł i otworzył oczy. Najpierw nakreślił enochiański symbol na czole Lili, a później inny na czole Natana. Cały blask, który otaczał Michała, wsiąknął w znaki, które zdobiły główki dzieci, tylko po to, żeby rozbłysnąć jasnym światłem i w kolejnej sekundzie zniknąć.
Liliana znów ziewnęła szeroko, mlasnęła małymi usteczkami i zamknęła oczy, zasypiając. Natomiast Nataniel początkowo wodził wzrokiem po twarzach zebranych przy łóżeczku, ale jednak po chwili również zasnął.

1 komentarz:

  1. Awww... Ile słodyczy <3 Byłam ciekawa reakcji Lucyfera na wieść o ciąży, zwłaszcza że w grę wchodziły bliźniaki. To takie urocze, może i szablonowe zakończenie, ale mnie bardzo się podobało - sama nie raz powtarzałaś, że ta historia ma być lekka i urocza. No i wyszło cudownie.
    Uwielbiam Theodora, wiesz? Podoba mi się jego relacja z Aksel i jakoś nie jestem zdziwiona, że został jej osobistym ochroniarzem (i ogrodnikiem :V). Oba z Lucyferem rozbrajają mnie tym, jak się troszczą... I w sumie chciałabym zobaczyć, jak diabeł w samym środku ujarzmiania piekielnych psów, dowiaduje się, że będzie ojcem. Sam wątek ze sforą też mnie rozbroił, świetne nawiązania i humor :D
    Bliźniaki są urocze. Jak nie przepadam za dziećmi, tak te chyba by mnie urzekły. No i reakcja Michała na propozycję rodzinnego życia... Co on się tak obrusza? Przecież to najlepsze, co może każdego spotkać - ma przykład w postaci Lucyfera :D
    Sam motyw błogosławieństwa wydaje mi się idealnym zakończeniem. I tak to tu zostawię, bo cóż mogłabym jeszcze dodać? Ty napisałaś wszystko, co koniecznie :)

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń